W zeszłym roku chciałem (a właściwie to dzieciaki) rozbić się na jakimś polu namiotowym bliżej cywilizacji*. Nęciła Klimkówka, objechałem ją parę dni wcześniej na moto. Rozpoznanie mnie zniechęciło - opłaty za wszystko - za namiot, za osobę, za samochód, za psa. Na niektórych polach zakaz psów bądź palenia ognisk. Jeśli można palić ogniska, to tylko w wyznaczonych miejscach. Odnośnie palenia ognisk jeszcze rozumiem, ale akurat na tym polu w czasie rekonesansu była grupka z kamperami, która obsiadała miejsce na ognisko. Walczyć o ogień nie zamierzałem
Poza tym poziom wody w zeszłym roku był niski, dostęp do niej już po sporym mule nie zachęcał.
Zrezygnowałem i poszukałem innego miejsca na wschodzie...
* 3 lata temu bodajże rozbiliśmy się na Jasielu z zamiarem zaobozowania przez 3 dni. Mniej więcej na tyle mieliśmy jedzenia. Przy pierwszym wieczornym ognisku dzieciaki opędzlowały połowę zapasów, co normalnie w domu ciężko było ich zagonić do jedzenia. Nie było wyjścia, tylko jeść to, co się znajdzie w lesie - do dziś dzieciaki wspominają, jakie to było wspaniałe żarcie z podsmażanych na masełku maślaków (dobrze, że obrodziły) wymieszanych z chlebem