Sercu bliski Beskid Niski

Forum portalu www.beskid-niski.pl
Dzisiaj jest 28-03-2024 10:53

Strefa czasowa UTC+01:00





Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
Post: 16-10-2013 10:03 
Offline

Rejestracja: 25-04-2009 07:26
Posty: 1249
Znów wiele czasu upłynęło od ostatniej wędrówki po Beskidzie. Wprawdzie jesień udało mi się spotkać tydzień wcześniej w Bieszczadach, ale to nie było to, czego bym oczekiwał. Zmęczyć owszem można się było, piękne - jesienne - widoki też były ale oprócz tego mnogość turystów i niewybredny język jaki można było usłyszeć podczas odpoczynków spowodowały, że coraz mocniej ciągnęło mnie w Beskid. Beskid taki prawdziwy, odludny, z opuszczonymi wsiami, o istnieniu których teraz świadczyły głównie cmentarze. Po prostu część wschodnia.
Do nakreślenia planu wędrówki tym razem przyczyniła się informacja z FB (wygląda na to że to przydatne narzędzie) o odkrzaczeniu i remoncie cmentarza w Ratnawicy - prace przeprowadziło Stowarzyszenie Dziedzictwo Mniejszości Karpackich. Przy okazji dowiedziałem się, że odwiedzając ten cmentarz w 2011r właśnie ze względu na krzaki nie zauważyłem, że byłem tylko na jego jednej części. Nadszedł czas, aby to naprawić.
Również dzięki wspaniałomyślności połowicy mogłem mocniej zagmatwać trasę, przy okazji wreszcie odwiedzić Płonną, aby i tam pooglądać nagrobki wykonane ręką "Mistrza Liści Dębowych" jak go nazwał S. Kryciński w Magurach '99.
Tak więc rano o 7 zjawiam się w Płonnej. Pierwsze co rzuca się w oczy to wielkie badyle Barszczu Sosnowskiego, na szczęście już był zeschnięty. Udaję się na stary cmentarz położony niedaleko cerkwi. Mocno zakrzaczony broni dostępu do swego wnętrza, jednak jestem zdecydowany, aby przebadać jego obszar. Nie udaje mi się dostrzec żadnych śladów nagrobków czy pól grobowych, tylko mniej więcej pośrodku cmentarza zostały ślady po kaplicy grobowej. Wychodzę z krzaczorów i po grobli przechodzę w stronę cerkwi. Dzwonnica przy cerkwi odbudowana w dobrym stanie, a wokół cerkwi urządzona wystawa archiwalnych fotografii. Na ścianie wejściowej obrazy imitujące ikonostas. Niestety, wnętrze cerkwi niedostępne (tzn. na upartego można by wejść), nawet straszą na ścianach tabliczki - teren prywatny - tylko czyj?
Nie dane mi jest więc zobaczyć krypty Truskolaskich.
Następnie udaję się na cmentarz położony za drogą. Parę nagrobków (w tym autorstwa Mistrza Liści Dębowych), tablica pamiątkowa. Schodzę do nowej drogi na Kuty, mijam "rogatą kapliczkę" i zaczynam podejście pod wzgórze. Zaczynają się jesienne widoki na Tokarnię, niedaleko od szczytu nowa kapliczka postawiona przez koło łowieckie "Jarząbek". Z drogi tej rzucam okiem na Kamienne - widzę kapliczkę, którą mam zamiar odwiedzić po południu w trakcie dzisiejszej trasy.
Droga na Kuty - mimo że opatrzona zakazami - jest uczęszczaną arterią wykorzystywaną przez grzybiarzy. Dochodzę na grzbiet i ruszam w lewo w kierunku Dziadów. W miejscu, gdzie kiedyś była górna część wsi Kamienne widzę pozostałości po budynku. Kojarzy mi się coś, że w górze wsi była karczma, jednak sądząc po rozmiarze fundamentów raczej to nie są jej pozostałości. Kierując się dalej na Dziady, ze względu na zalegające stosy siana, znów rezygnuję z poszukiwania przedwojennego repera. Zbliżam się do farmy wiatraków w Bukowsku, w oddali widzę jeszcze większą farmę "rymanowską". Już w odległości ponad 300m od najbliższego wiatraka daje się słyszeć jednostajny szum - wiatrak kręcił się poniżej 10obr/min. Mimo tego, w miejscu gdzie mam skręcić w stronę nieistniejącej już wsi Bełchówka, decyduję się na odpoczynek z pięknym widokiem na Pogórze Przemyskie. Ciszę, oprócz wiatraków, zakłóca dodatkowo Antonow rozrzucający szczepionki na wściekliznę - tak coś czuję, że dzikun parę znajdzie.
Będąc w tej okolicy grzechem było by nie spróbować odnaleźć śladów po kaplicy w górze wsi Bełchówka. Niestety, znów tylko spróbować, bo poszukiwania okazały się bezowocne :-( Wyłażę z krzaków na starą leśną drogę i idę nią w kierunku cmentarza. Z ostatniej wizyty w tym miejscu pamiętałem, że przy starej jabłoni trzeba skręcić w stronę potoku. Jabłoń jest - skręcam, znów przedzieram się przez krzaki. Staram się trzymać kierunek w dół zbocza, w końcu widzę barwinek. Nieopodal po lewej rośnie rabarbar - a więc to tu. Zrzucam plecak i na lekko zanurzam się w gąszcz. Po chwili widzę już pierwsze nagrobki (również ręki Mistrza Liści Dębowych), jednak aby jako takie zdjęcia im zrobić wpierw trzeba dookoła wydeptać rabarbar. Depcząc tak krążę po cmentarzu aż natykam się na w miarę świeżo ukształtowaną mogiłę ziemną - mam nadzieję, że to ktoś związany z tym miejscem zadbał o przodków a nie nowy grób przybył. Z cmentarza idę jeszcze w dół na cerkwisko, mimo zarośnięcia młodymi buczkami dobrze widoczne miejsce posadowienia cerkwi, uformowania miejsca.
Mając chwilowo dość krzaczorów rezygnuję z dalszej wędrówki starą drogą przez wieś i wracam do drogi leśnej. Prowadzi ona częściowo przez młodniki sośniane, maślaki rosną nawet na drodze. Droga przeprowadza mnie przez strumień, trochę czasu spędziłem nad zdjęciami lotniczymi z geoportalu aby takie właśnie brody znaleźć - nie ze względu na poziom wody, bo strumyki wątłe, ale aby nie musieć szturmować wąwozów, których jeszcze parę na trasie miałem przeciąć.
Wychodząc na łąki widzę całe połacie porośnięte przekwitającymi już zimowitami. Jakoś do tego roku myślałem, że jest to dość rzadki kwiat, pierwszy raz widziałem go przy cmentarzy w Żydowskim. W tym roku mogłem go oglądać też na polanie Horodziska w Rymanowie Zdroju a przy okazji dostałem info o innych miejscach. Tu, między Bełchówką a Wolicą, rosło ich mnóstwo. Warto było by tu być jakieś 2tyg. wcześniej.
Idąc drogą stwierdzam, że coś nie zgadzają mi się kierunki świata - droga prowadzi mnie pod Tustę, a planowałem - pokonując jeszcze dwa jary - dojść do Wolicy. Po chwili widzę drogę odchodzącą w lewo, zataczając nią niezłe koło wychodzę na łąki z widokiem na pięknie ubarwione jesiennie drzewa. Odnajduję starą drogę, przechodzę nią strumień ale zaraz po przekroczeniu idę na wprost na zabytkowy kościół w Wolicy, korzystając z tego, że zbocze wąwozu porasta piękny, czysty las grabowy.
Schodząc do Wolicy widzę bryłę kościoła, jednak wydaje mi się cokolwiek nowoczesna. Patrzę jeszcze raz na mapę - oznaczone jak byk, ma być kościół z dawnej cerkwi, data też nie pozostawia wątpliwości - 1826r. A rzeczywistość swoje...
Wiążę psa koło kościoła i idę pooglądać cmentarz. Znów parę nagrobków spod dłuta MLD, jednak jeden, ustawiony na lastrico, mocno rzuca się w oczy. Zwiedzanie krótkie, pies nie widząc mnie zaczyna skowyczeć na całą okolicę więc czym prędzej idę do niego aby za chwilę nie mieć na karku obrońców praw zwierząt ;)
Od kościoła trochę opłotkami, trochę polnymi drogami udaję się przez pola w kierunku Zboisk. Znów mapa trochę odbiega od rzeczywistości, ale dzięki temu udaje mi się zobaczyć pięknie, kolorowo pomalowaną chatę na końcu wsi. Niestety, prześwitywała tylko przez krzewy, jak dla zdjęcia to za mało widoczna a na podwórko nie chciałem się wtarabaniać.
Schodzę z pól do Zboisk i niedaleko pozostałości parku dworskiego spotykam babuleńkę. Podpytuję ją o krzyż, którego nie znalazłem na polach między Wolicą a Zboiskami (już od paru lat go nie ma), o mogiłę Niemców, piwnicę w parku. Po rozmowie idę w stronę parku, przystając na chwile przy tablicy informacyjnej. Są tam krótko opisane okoliczne wsie, jest też mapka. W międzyczasie od zabudowań ośrodka rekolekcyjnego zjeżdża samochód i zatrzymuje się koło mnie. Przepytuję kierowcę o wypatrzony na mapce cmentarz między Zboiskami a Ratnawicą. Nie za bardzo się orientuje co to za cmentarz, natomiast proponuje, abym wstąpił do ośrodka na kawę. Wpierw jednak idę do parku, przechodzę przez wał i na dnie fosy(?) widzę dwa krzyże - kierowca mówił, że to miejsce pochówku żołnierzy - niemieckiego i radzieckiego, którzy nawzajem się zabili. Pośrodku, otoczony wałami, jest kopiec, na zboczu którego widać częściowo odsłonięte wejście do starej piwnicy(?).
Z parku udaję się w kierunku ośrodka, trwa remont starej stajni dworskiej. Nie za bardzo wiem, gdzie na tę kawę miałbym wstąpić, a jako że nikt mnie nie woła więc idę dalej w stronę Ratnawicy. Po drodze jeszcze napotkane osoby przepytuję o ten cmentarz, który okazuje się nowo założonym cmentarzem grzebalnym.
Przed zejściem do Ratnawicy zatrzymuje się na odpoczynek trochę zaniepokojony zachowaniem się psa - zaczyna kuleć. Oglądam i obmacuję jego łapę, jednak nie widzę przyczyny. Przed nami jeszcze ponad 12km, zaczynam myśleć nad awaryjnym wariantem ewakuacji.
W Ratnawicy podchodzę pod cmentarz i już z daleka widać ogrom prac SDMK - pięknie odsłonięte cerkwisko i cmentarze, masa gałęzi wyciętych na kupach, ale też pozostawione worki ze śmieciami. Teraz rozumiem, dlaczego nie udało mi się być na "górnym cmentarzu" dwa lata temu. Wychodzę z Ratnawicy, zatrzymuję się na chwilę przy zabytkowej kapliczce, której podobno konserwator nie pozwolił wyremontować aż obróciła się w ruinę. Zamiast niej mieszkańcy wystawili na górce krzyż metalowy. Teraz widzę, że po drugiej stronie drogi od zniszczonej kapliczki rosną już fundamenty pod nową.
Przede mną najgorszy odcinek drogi - aż do Zawadki Morochowskiej miałem kluczyć polami. Przydał się jednak "zwiad lotniczy" i z pomocą GPS-u bez problemów odnajduję drogi, przejścia przez strumienie, aż trafiam pod wzgórze Kobyła. Będąc tam 2 lata temu coś mi się uwidziało, że jest tam platforma widokowa. Rozglądam się, ale nic takiego nie ma w zasięgu wzroku. Jest tylko krzyż (możliwe, że właśnie wtedy go stawiali i rusztowania błędnie uznałem za platformę), siadam pod nim i patrzę po okolicy - zmienia się. Dwa lata temu w Niebieszczanach wiercili - dziś to już pusty plac. Pies próbuje przysypiać, czas mamy więc robię dłuższy postój, jednak mrówki nie dają mu odpocząć, więc tylko jemy i idziemy dalej. Zaczyna się ostatnia tura błądzenia po polach, przygotowanie znów zdało egzamin i już po 40 min jestem na cerkwisku w Zawadce Morochowskiej. Wpierw zwiedzanie, coś mi na cmentarzu nie pasuje. Robię zdjęcia nagrobków i dopiero w domu przeglądając stare zdjęcia zauważam, że z jednego z grobów zniknęła rzeźba Matki Boskiej?
Po odpoczynku znajduję wreszcie ludzkie zejście z cmentarza, przechodzę przez potok i zalegam na przeciwległym do cmentarza stoku. Czekam, aż słońce oświetli cerkwisko. Chwilę to trwało, może dzięki temu pies po odpoczynku jakoś tak mniej kuleje? Teraz już tylko podejście pod Kuty, wieżę nawet widać. W lesie zaczyna się kluczenie drogami, staram się mniej więcej trzymać kierunek, jednak im bliżej szczytu tym bardziej zarośnięte drogi. W końcu ruszam na przełaj do drogi prowadzącej grzbietem, aby jak najszybciej wyjść na łatwiejszy teren. Przechodzę Kuty, przecinam tu swą poranna trasę i zaczynam przez łąki schodzić do kapliczki w Kamiennem. Przez kępy drzew na zejściu zasłaniające widok nie widzę kapliczki, staram się trzymać kierunek na połowę długości dawnej wsi, w końcu wyłania się zza drzew. Przejście przez na wpół wyschnięty strumień i już jestem przy kapliczce. Widzę, że wymienione zostało w niej okno. Do cerkwiska postanawiam iść starą drogą prowadzącą przez wieś, połowicznie mi się to udaje, miejscami jest już mocno zakrzaczona, o czym również mogłem się przekonać dwa lata temu. W końcu postanawiam podążać ścieżkami wydeptanymi przez krowy. Po chwili już oglądam cmentarz, idę na cerkwisko i w wybudowanej przy nim wiacie zatrzymuję się na odpoczynek. Coś pachnie w miarę świeżą farbą, psu to nie przeszkadza i zagrzebany w liściach ucina sobie drzemkę. Do celu niewiele więcej niż 4km więc pozwalam mu się trochę wyspać.
Dalsza trasa prowadziła przez kirkut pod Bukowskiem, dochodząc już do niego widzę zaparkowany samochód. Okazało się, że właśnie trwa odnawianie wiaty. Chwilę rozmawiam i dowiaduję się, że wiata w Kamiennem też dziś była odnawiana i malowana - stąd był zapach farby. Robię parę zdjęć i ruszam w kierunku Bukowska. Po przejściu strumienia zalegam na łące patrząc na barwy jesieni w zachodzącym słońcu. Przed Bukowskiem jeszcze jedna kapliczka, dawniej wśród pól, dziś już stoi za nią nowy dom. Schodzę do Bukowska i niedaleko kościoła zalegam na ławce. Oczekując na transport chyba budzę niejakie zainteresowanie gości trwającego akurat w domu ludowym przyjęcia weselnego - pies jak i właściciel "lekko" umazani błotem, jednak miejsce jest na tyle wygodne, że tu pozostaję - cmentarz w Bukowsku będzie musiał poczekać na inny czas, a podobno jest tam parę ciekawych nagrobków.

Zdjęcia


Na górę
Post: 16-10-2013 23:00 
Offline

Rejestracja: 31-08-2012 20:59
Posty: 342
Długi, czy mógłbyś, proszę, wstawiać odstuki między akapitami?

Łatwiej by się wówczas czytało.


Na górę
Post: 19-10-2013 08:51 
Offline

Rejestracja: 13-02-2013 18:36
Posty: 12
Tylko pozazdrościć takiej wycieczki. Z powodu powiększenia rodziny rower już przygotowany do zimowania, a wycieczki odbywam jedynie palcem po mapie. Komentarz Turpina rozbrajający :wink:


Na górę
Post: 19-10-2013 09:18 
Offline

Rejestracja: 22-05-2007 18:48
Posty: 245
Lokalizacja: KRK
Długi, super trasa i opis. Czekam na kolejne :-)

Pzdr. C.

_________________
Carolla


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza Zespół Olympus.pl