stary zakapior pisze:
Przed dwoma laty, w lipcu, robiąc za przewodnika-amatora dla gdańskiego towarzystwa, które zainteresowane moimi wcześniejszymi opowieściami o Beskidzie Niskim zapragnęło go obejrzeć, zawitałem do Kotani. Mieliśmy szczęście, bowiem trafiliśmy na moment otwierania cerkwi przez panią, której nazwiska niestety nie zapamiętałem a która-jak sama zaznaczyła-była opiekunką tej cerkwi. Była w towarzystwie młodego księdza, który zamierzał przyprowadzić młodzież przebywającą-jak przypuszczam-na kolonii w ośrodku katolickim diecezji rzeszowskiej w tejże miejscowości. Owa pani "poczęstowała" nas bardzo interesującą opowieścią o cerkwi i nie tylko o niej. Ponieważ-jak już wcześniej wspomniałem-nie zapamiętałem nazwiska tej pani proponuję, by popytać miejscowych o namiary na tą panią, która z pewnością umożliwi zwiedzenie cerkwi i opowie o niej. Powodzenia.
Panią opiekującą się cerkwią w Kotani nie trudno powinno być znaleść, bo najpewniej... znajdzie Ona was sama
Gdy w lipcu zeszłego roku zajechałem pod cerkiew, nie minęła minuta jak Pani przypedałowała z kluczami. Jak zrozumiałem mieszka przy drodze do cerkwii i widzi jak zajeżdzają/zachodzą turyści. Była faktycznie przemiła, opowiedziała wiele przeciekawych rzeczy o cerkwii i nie tylko (tak na marginesie - mieliśmy niezłe szczęście, bo ledwie tydzień wcześniej do cerkwii wrócił fragment ikonostasu z wywieziony do muzeum w Łańcucie chyba 40 lat wcześniej), i nawet wręczyła te ogromne klucze mojemu 3letniemu wówczas dzieciakowi żeby sam sobie otworzył... Radość na jego twarzy - bezcenne
Polecam wszystkim tam wizytę, zdecydowanie warto, a Pani-opiekunka czyni doświadczenie jeszcze lepszym