Luuudzieee, ale to był fajny wypad! Beskid Niski pokochany!
Zaczęło się od dość nagłej spontanicznej decyzji - jedziemy na weekend w BN! I to jedziemy z przyczepą! Listopad? No to co
Wyrwaliśmy się obowiązkom w piątek o 18.30, wyruszyliśmy odwiedzając po drodze 13 stacji benzynowych próbując wymienić nietypową w naszym kraju butlę gazową (5 kg) lub ją nabić, co by w nocy móc grzać stare kości centralnym ogrzewaniem
. Udało się w końcu na 13-tej
W Beskid Niski jechaliśmy pierwszy raz, nie wiedzieliśmy od czego zacząć? Po sugestiach z tego forum padło na Nieznajową, choć plany nie były sztywne i wydruki Waszych wskazówek mieliśmy w pogotowiu
. Kiedy jednak o 22.30 po przejechaniu w kompletnej dziczy 20 km przez las, drogą o szerokości jednego samochodu i z nawierzchnią z czasów komuny zobaczyliśmy jakieś zabudowania, stwierdziliśmy - ani kroku dalej, choć to jeszcze nie był nasz cel. W świetle reflektorów zobaczyliśmy mały placyk przy drodze, gdzie zamierzaliśmy przenocować. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po chwili za zakrętem ukazał nam się błyszczący odblaskami, kontrastujący z otoczeniem, najnowocześniejszy radiowóz naszej policji!
Widząc nasze zamiary doradzili nam znacznie lepszą lokalizację, a cobyśmy się nie zgubili w tych ciemnościach - doprowadzili nas na miejsce jadąc przed nami - Dziękujemy Panowie Policjanci
Rano miejsce nieco nas zaskoczyło - okazało się, że jesteśmy pod opieką boską (kościół-cerkiew 20m) i straży pożarnej (remiza 20m w drugą stronę)
.
A w remizie jedyny w okolicy sklep, dzięki czemu szybciutko uzupełnialiśmy nasze zapasy
Jesteśmy pewni, że w tych dniach obroty tego sklepu były rekordowe, bowiem przypuszczamy (na podstawie obserwacji) , że każdy mieszkaniec okolicy (no może oprócz obłożnie chorych) chciał na własne oczy zobaczyć tych dziwaków? cyrkowców? zbiegłych więźniów? którzy im się zalęgli na kościelnym placu
No, ale wracajmy do Beskidu - w sobotę padło na pobliską trasę - idziemy drogą w kierunku szlaku granicznego prowadzącego na Baranie. W pewnym momencie droga się kończy i do szlaku przedzieramy się na krechę
. Prognozy mówiły o pięknej, słonecznej pogodzie, ale u nas cięgle mgła? chmura? I im wyżej - tym gęstsza
. Na szczycie wieża widokowa - z widokiem na mgłę
. Po krótkim popasie schodzimy żółtym szlakiem, zaskoczeni stromizną niewielkiej przecież górki. Podziwiamy piękny las poprzecinany strumieniami. Jest dziko, cicho, cudownie
.
Dochodzimy do przysiółka Olchowiec, gdzie spragnieni bardzo poszukujemy jakiegoś baru (:lol: ), a przynajmniej sklepu spożywczego - nic z tego.
Podziwiamy natomiast pięknie położony kościółek za kamiennym mostkiem.
W Olchowcu kierujemy się w lewo w kierunku "domu"
. Gdy jesteśmy w pobliżu pierwszych zabudowań i "nasz" kościół mamy na rzut beretem drogę przecina nam pokaźnych rozmiarów rzeczka
, droga biegnie brodem - nie do przejścia!! Szukamy ratunku na mapie, chodzimy dookoła w góre i w dół rzeczki - nie ma ratunku, czyżby powrót?
Uratował nas samochód, który dzięki Bogu nadjechał i przewiózł nas na drugą stronę (niechętnie!)
Potem już tylko wizyta w kościółku i degustowanie złocistych płynów - i tych gorących w kubku, i tych dobrze schłodzonych (w lodówce pod przyczepą - dobrze, że nikt nie ukradł
) i snucie opowieści z gór
W niedzielę postanowiliśmy zobaczyć inne rejony rozległego BN. Pisaliście o pięknych Polanach Surowiczych (dlaczego surowiczych? - nasza koncepcja - mają tam żmije, trzeba mieć surowicę
) i tam się skierowaliśmy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po przejechaniu kilku kilometrów otworzyło się przed nami niebo i stanęliśmy w pełnym słońcu! Miejscowi wyjaśnili nam, że miejsce naszego sobotniego pobytu to swoisty mikroklimat, gdzie niebo jest znacznie częściej niż gdzie indziej pochmurne! Jak Ci ludzie tam żyją? Chyba w ciągłej depresji?
Polany Surowicze okazały się przecudnej urody odludnymi wzgórzami, wśród których malowniczo wije się Wisłok w jej górnym biegu wraz z licznymi dopływami, które dodały nam sporo drogi zmuszając do ich ciągłego obchodzenia. Nigdzie na trasie wędrówki nie było mostów (jedynie ruiny po nich) - wszędzie brody nie do przejścia o tej porze roku. W lecie to musi być super atrakcja
W tym czasie podczas całodziennych wędrówek spotkaliśmy 0 (słownie zero) ludzi, okolica piękna, górki niewysokie, ale dają w kość, jeśli jest ich kilka po drodze! Na pewno wiele razy tam wrócimy!
Trochę długa mi wyszła ta relacja
. Mam prośbę do tych, którzy dotrwają do końca, aby w swoich komentarzach zamieścili znaczek
. Wypiszę Wam dyplom za wytrwałość!
No i foteki:
http://picasaweb.google.com/jolaryd/Bes ... 022112009#