Już od kilkudziesięciu lat mieszkańcy Myscowej zastanawiają się, czy ruszy budowa zbiornika na Wisłoce i czy będą musieli się stąd wynosić
Przewidziani do zalania
Ponad sto domów, drogi i mosty, pola i łąki, zabytkowa cerkiew i wiekowy cmentarz - wszystko to może niedługo zniknąć pod wodą. O tym, że Myscową przewidziano do zalania, wiadomo już od 40 lat. Dotychczas nikt w to nie wierzył...
Jednak ostatnio mówi się o tym coraz głośniej. Choćby w miejscowej szkole. Czternaścioro uczniów od czasu do czasu powtarza, że już niedługo szkółka znajdzie się na samym dnie zbiornika. - Myślę, że dzieci nie są świadome tych słów, tylko powtarzają opinie rodziców zasłyszane w domu - mówi Urszula Ziomek, dyrektorka Niepublicznej SP w Myscowej.
A ludzie mówią różnie.
Myscowa to niewielka wioska w gminie Krempna, w powiecie jasielskim. Sklep w centrum, drewniany przystanek, kilka gospodarstw dla turystów, kilkanaście rolniczych - ekologicznych. Po wsi plączą się łaciate krowy. Ludzie albo wyjechali, albo są na bezrobociu. Inni ledwo wiążą koniec z końcem, próbują żyć z rolnictwa. Okolica ładna - zabudowania wcisnęły się w dolinę Wisłoki otoczoną sięgającymi 600-700 m n.p.m. wzgórzami Beskidu Niskiego.
To właśnie między te wzgórza zostanie wlanych 65,5 mln metrów sześciennych wody zbiornika retencyjnego Kąty - Myscowa.
Idea budowy zapory w górnej części Wisłoki pojawiła się w... 1967 r. Miały powstać trzy zbiorniki zapobiegające powodziom - właśnie na Wisłoce, a także jej dopływach Ropie i Jasiołce. Na razie wybudowano tylko jeden: w Klimkówce niedaleko Gorlic (rzeka Ropa).
Po wybraniu lokalizacji zapory w przysiółku wsi Kąty - Zagrodach ruszyły nawet prace projektowe, ale przerwano je w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Potem przez pewien czas myślano tylko o małym zbiorniku, aby do koncepcji znacznie większego powrócić w 1995 r. Zaczęto prace geodezyjne i geologiczno-inżynierskie, jednak wciąż brakowało pieniędzy. Ostatnio projekt wpisano do rządowego Programu Operacyjnego "Infrastruktura i Środowisko" - jako projekt rezerwowy. Zbiornik ma kosztować ok. 700 mln zł, jest szansa na pomoc finansową UE.
Odkąd wymyślono zbiornik, ludzie
żyją w niepewności
- Tyle lat to trwa i nic!- utyskuje Krystyna Frankiewicz, starsza gospodyni z Myscowej. - Już wtedy mówili, że będą wysiedlać, żeby się nie budować, nie sadzić drzewek. Potem była cisza, a teraz znowu kramarzą... - załamuje ręce.
Wydawało się nawet, że z planów budowy ostatecznie zrezygnowano, bo gmina zaczęła wydawać pozwolenia na budowę. Ludzie zainwestowali też w gospodarstwa, aby dostosować je do unijnych wymogów. - Sprzedaję mleko. Nie opłaca się to najlepiej, ale trochę grosza z tego jest - przyznaje Jarosław, syn Krystyny Frankiewicz. Oboje są przeciwni budowie zbiornika. Mówią, że teraz dobrowolnie nie opuszczą gospodarstwa.
- Właściwie to żyjemy z dnia na dzień. Nie wiadomo, czy wkładać w coś pieniądze, czy nie - mówi z kolei Maria Stoś. - Wszyscy młodzi uciekają, bo nie widzą przyszłości.
Pracy na miejscu nie ma, a żeby dotrzeć do Jasła - trzeba nadłożyć kilkanaście kilometrów, bo krótsza droga dwa razy przekracza Wisłokę - po betonowych płytach. Rzeka często przybiera i samochody toną. A nikt przecież nie zbuduje mostu na terenie, który ma być zalany. Z tego też powodu w Myscowej nie ma wodociągu, kanalizacji, oświetlenia, porządnych dróg...
Pomiędzy tymi brodami stoją domy przysiółka Zagrody. Ponad dwadzieścia gospodarstw i już sąsiednia gmina Nowy Żmigród. To tu zapora o wysokości 43,4 metra, ma przegrodzić koryto Wisłoki.
- Czterdzieści lat nie możemy doczekać się mostu i chyba się nie doczekamy. Dwóch, co się o niego starało, już umarło. Czasem ludzi do karetki trzeba było końmi przewozić przez rzekę - przypomina sobie Józef Piwowar, gospodarz z Zagród. Jego dom jest ostatni przed planowaną tamą. To mu się nie podoba: - Nie będę do końca życia patrzył na beton!
Podobnego zdania są wszyscy mieszkańcy Zagród. Dlatego poszli do Andrzeja Kasprzaka - tego, który niedawno przeniósł się z Warszawy do Myscowej - po radę i pomoc.
- Postanowiliśmy zapytać ludzi o zdanie. Z przeprowadzonych rozmów wynika, że przeważająca część mieszkańców jest przeciwna powstaniu zbiornika - mówi Kasprzak. Przeważająca część, czyli 63 spośród 105 właścicieli gospodarstw, które prawdopodobnie będą wysiedlone - w Myscowej (75 gospodarstw), Zagrodach (23), Polanach Ostrysznem (6) i Krempnej (1). Budowę poparło tylko 20 gospodarzy, a trzech nie miało zdania. Z kilkunastoma pozostałymi nie udało się skontaktować.
Te wyliczenia nie przekonują sołtysa Myscowej Józefa Żarnowskiego: - Przy tym poziomie wiedzy o zbiorniku, jaki mamy, tylko idiota może mówić albo "tak", albo "nie".
Na pismo wysłane przez mieszkańców na początku marca - z zapytaniem o plany wobec nich - władze województwa dotychczas nie odpowiedziały: wojewoda Ewa Draus i marszałek Zygmunt Cholewiński. Nie odpisał też minister środowiska prof. Jan Szyszko. Sprawą za to
zainteresowali się ekolodzy
Prezes Towarzystwa na rzecz Ziemi z Oświęcimia Robert Wawręty nie ma wątpliwości: - Hydrotechnicy szykują nam "Rospudę bis"!
Ekolodzy nie chcą zbiornika m.in. dlatego, że pod wodą znajdzie się część Magurskiego Parku Narodowego. Do tego mógłby negatywnie oddziaływać na kilka obszarów europejskiej sieci Natura 2000. Boją się, że nie zostanie uszanowane unijne prawo ochrony środowiska. - To właśnie ignorowanie tzw. dyrektywy siedliskowej spowodowało tak ostrą reakcję Komisji Europejskiej w sprawie Rospudy - przypomina Robert Wawręty. Złamana zostanie też dyrektywa wodna, która zakazuje m.in. pogarszania ekologicznego stanu wód płynących. Jakby było mało, dolina Wisłoki w Myscowej to tzw. siedlisko "stop-over" - miejsce odpoczynku i żerowania migrujących ptaków. Co roku jesienią w ramach Akcji "Carpatica" liczą je tu i obrączkują ornitolodzy amatorzy.
Obrońców przyrody nie przekonują słowa zwolenników budowy zbiornika, że nie tylko zapobiegnie on powodziom na terenie powiatów jasielskiego, dębickiego i mieleckiego, ale także będzie stanowił rezerwuar wody pitnej dla ok. 20 tysięcy osób (co dziesiątej z nich trzeba regularnie tę wodę dowozić, reszcie notorycznie doskwierają niedobory). Mówią, że to inwestycja nieopłacalna, że za mało przyniesie korzyści w stosunku do ceny. - Nie lepiej dać te pieniądze na rozwój regionu, niż ładować je w beton? - pytał niedawno dr inż. Damian Panasiuk, ekspert ekonomiczny Towarzystwa na rzecz Ziemi.
Ekolodzy zaktywizowali się, bo od ubiegłego roku sprawa budowy wyraźnie przyspieszyła. Są ku temu powody.
- Nigdy dotąd nie pojawiła się realna szansa na pozyskanie tak dużych pieniędzy. Wystarczy spojrzeć, jak długo trwała realizacja podobnych inwestycji, kiedy nie było dostępu do środków Unii Europejskiej - tłumaczy Krzysztofa Bełz, rzeczniczka Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
To przyspieszenie biegu spraw spadło na ludzi w Myscowej jak grom z jasnego nieba. Nawet ci, którzy dotychczas byli za budową zbiornika, bo nie wierzyli, że pomysł zostanie zrealizowany, teraz przeszli do opozycji. Nie wiedzą, dokąd zostaną przesiedleni. - Chcą nas do lasu jak bydło wysłać? - pytają. - Społeczeństwo jest już zmęczone - przyznaje radny gminny Zdzisław Kłosowski.
- Nikt z nami na ten temat jeszcze nie rozmawiał. Dano nam do zrozumienia, że dowiemy się w swoim czasie, ale wtedy może być już za późno - obawia się Małgorzata Kasprzak.
Krzysztofa Bełz uspokaja: - Nic nie będzie się działo za plecami ludzi. Niezależni rzeczoznawcy wycenią majątki, inwestor będzie prowadził z każdym mieszkańcem indywidualne rozmowy. Chodzi przecież o to, żeby wszyscy byli zadowoleni. Każdy będzie mógł wybrać, czy chce tylko pieniądze, czy inną działkę i środki na budowę domu. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to nawet wybudujemy ten dom. Powstanie specjalny program pomocy.
Może być jednak trudno dojść do porozumienia, bo zwłaszcza starsi są przeciwni wysiedleniom i już zapowiadają opór. - Tu się położę, w tym gnoju, i niech mnie biorą siłą! - mówi w oborze Krystyna Frankiewicz.
Zdaniem Krzysztofy Bełz z KZGW mowa o "Rospudzie bis" i porównywanie sprawy zbiornika w Myscowej do kontrowersji wokół budowy obwodnicy Augustowa jest nieuprawnione. - Tam już maszyny wjeżdżały na plac budowy, a tu jesteśmy jeszcze
przed etapem konsultacji
Niedawno raport o przewidywanym oddziaływaniu zbiornika na środowisko trafił do Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie. Na jego podstawie wojewoda wyda tzw. decyzję środowiskową, która zadecyduje o dalszych losach inwestycji i będzie konsultowana z mieszkańcami. W obu gminach trzeba również uchwalić miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, bez których budowa nie ruszy. Także w stosunku do nich mieszkańcy będą mogli zgłaszać uwagi.
- To, czy powstanie zbiornik, czy nie, będzie suwerenną decyzją ludzi stąd - mówi z przekonaniem sołtys Józef Żarnowski. - Zobaczymy, co się nam proponuje w zamian. Jeśli nasze wnioski nie zostaną uwzględnione, żaden radny nie zagłosuje za tym planem.
Są jednak tacy, dla których budowa zbiornika może się już zaczynać. - Jeśli dobrze zapłacą, niech nas nawet zaleją pod sam komin - mówi jedna z młodych mieszkanek Myscowej.
- Sprzedałbym dom nawet i dziś. Niech od razu biorą na biuro - nie ukrywa 77-letni Stanisław Piątek. Porządny, murowany budynek stoi na zboczu, przy bocznej błotnistej drodze - pierwszy w górę rzeki od planowanej zapory. - Ja tu już dość się namęczyłem. Gdzie się nie pójdzie, tam góra. Teraz nawet we wsi człowiek chciałby wyleźć z chałupy na asfalt, a tu co? Jakoś sobie poradzę...
Dużo młodszy Krzysztof Delimata, właściciel pasieki i rzemieślnik, ma podobne zdanie: - Tu tylko śpię, a pracuję poza Myscową. Tak jak wielu innych, bo dla przedsiębiorców nie ma tu warunków do zarabiania.
Nie zapowiada się jednak, żeby na dniach musieli się pakować. Procedura będzie długotrwała, m.in. wskutek sąsiedztwa obszarów Natura 2000, trzeba zasięgnąć opinii Komisji Europejskiej. - Jeśli przyzna rację nam, a nie ekologom, zbiornik może zostać wybudowany w latach 2010-2016 - uważa dr Janusz Filimowski z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
- Zwolennicy budowy nie pokazali jak dotąd żadnych przekonywających dowodów, że cele zbiornika zostaną spełnione. Nie wiadomo, czy zapewni bezpieczeństwo istotnie większej liczbie mieszkańców niż liczba tych, którzy muszą być wysiedleni w związku z jego budową... - twierdzi Robert Wawręty.
PIOTR SUBIK
Liczba zbiornika
427
Tyle hektarów zaleje planowany zbiornik retencyjny Kąty - Myscowa na Wisłoce w Beskidzie Niskim
http://www.dziennik.krakow.pl/public/?2 ... 18/18.html