I już jestem w wątku, który obiecałem "zasilić" lub wskrzesić - jak kto woli. A powód jest następujący (tu nastąpią cytaty z Lucyny). 1. 24 kwietnia przejdzie do historii przewodnictwa w Bieszczadach. 2. Prawdę powiedziawszy uczestniczyłam w spotkaniu z moich marzeń, przez moment czułem się jak Alicja w krainie czarów. 3. Nas interesował tzw. przymus przewodnicki, czyli wprowadzenie do regulaminu obowiązku zatrudniania przez organizatorów przewodnika na terenie BdPN. Taki punkt znalazł się w regulaminie już wcześniej. Tu interes ochrony przyrody i przewodników jest zbieżny (przepraszam, jeśli zaniedbałem interpunkcję - ale nie ma to żadnego znaczenia dla sedna sprawy). A teraz pozwolę sobie na komentarz: 1. Istotnie 24 kwietnia przejdzie do historii, jako dzień w którym wydarzyła się rzecz bulwersująca, o czym niżej. 2. Kiedy przeczytałem cały ten post to nie czułem się jak Alicja w krainie czarów chociażby z racji tego, żem płeć odmienna, ale nie tylko z tego powodu. o tym jak się czułem - skromnie przemilczę (nieparlamentarne słowa cisną się na usta). 3. Z rozbrajająca szczerością Lucyna pisze, iż udało się spełnić to, co było - jak mniemam - marzeniem przewodników, czyli wprowadzić tzw. PRZYMUS PRZEWODNICKI. Już sobie nie podreptasz niesforny turysto po Bieszczadach, tak jakbyś sobie zamarzył. Towarzyszył ci będzie przewodnik, który opowie ci np. o generale, który się kulom nie kłaniał, gdy przypadkiem spytasz o to, niekoniecznie stając przed pomnikiem owego generała w Jabłonkach. A czy to będzie tzw. prawda obiektywna czy też "przemyślenia własne" przewodnika, to już nieistotne. Ważne byś zapłacił za usługę zwaną "przymus przewodnicki" (i karnet czy bilet rodzinny nie ma tu istotnego znaczenia - płać i już!). Pozwolę sobie w tym miejscu na drobną dygresję. Ponieważ lubię się "plątać" po Słowacji to jeśli mam okazję - czynię to (najchętniej na rowerze, lecz nie tylko). Zdarzyło się to przed kilku laty, gdy - przebywając w Bukowinie Tatrzańskiej - wybraliśmy się na samochodową przejażdżkę do Starego Smokowca na kawę. Przy tej okazji, ledwo przekroczywszy granicę zatrzymaliśmy się w przygranicznym sklepie, by zaopatrzyć się w różne "wiktuały", bowiem było to jeszcze przed wprowadzeniem euro dla Słowaków i "pamiątki" w zagranicznego wojażu były stosunkowo tanie. Zagadnął wówczas do nas jakiś Rodak, który poprosił, czy byśmy go nie podwieźli do celu naszej podróży (kiedy się dowiedział gdzie jedziemy). Ponieważ - jak zawsze - staramy się być życzliwi, dla Rodaków szczególnie, spełniliśmy owo życzenie. W trakcie jazdy gwarząc z przygodnym pasażerem dowiedzieliśmy się, że jest przewodnikiem i chętnie nas "pooprowadza" po Starym Smokowcu i okolicach. Ponieważ nie mieliśmy zbyt wiele czasu (istotnie jechaliśmy tylko na kawę po wiedeńsku), grzecznie odmówiliśmy. Przy okazji zadałem panu przewodnikowi pewne pytanie w sprawie, o której wcześniej czytałem w słowackich przewodnikach (mam ich kilka) a dotyczące pewnego faktu, który przewodnik znać powinien a które było związane z pewną bardzo znaną i godną najwyższego szacunku osobą i pewnym obiektem, który w w/w miejscowości istnieje do dzisiaj (nie, nie, nie podam Wam o co pytałem). Przewodnik niestety nie znał odpowiedzi, więc prócz okazji darmowej przejażdżki skorzystał z faktu, iż mu tę informację przekazałem. Niech skorzysta i klientom przekaże. Powyższą dygresją posłużyłem się, by udowodnić, że "uszczęśliwianie" turystów na siłę towarzystwem przewodnika niekoniecznie odpowiada woli i potrzebie owych turystów, ale - jak przymus przewodnicki - to przymus. Można nie słuchać ale płacić trzeba. Znamienne jest to, iż w ostatnim czasie czynione są próby (przynajmniej taka propaganda jest rozpowszechniana) "rozmontowania" przywilejów różnych korporacji, które nie dopuszczają do zawodu tych, którzy mając odpowiednie wykształcenie a nawet pewne doświadczenie, nie mogą "dostąpić zaszczytu" np. zostania notariuszem, bo korporacja (czytaj koteria) nie pozwala. A tu tymczasem rzecz odwrotna "przymus przewodnicki" i już. I niech się nikt nie ośmieli przekraczać wynegocjowanych i zapisanych w regulaminie zasad. Granic BdPN - też A o dbaniu przy tej okazji o przyrodę - jakieś dodatkowe, prócz mamony, uzasadnienie zawsze się znajdzie - opowiem w poście "Ciekawostki, niezwykłości i inne dziwolągi" do którego zapraszam ale jutro, bo dziś mi się już nie chce tam "produkować". Wszak to wątek, który zainicjowałem i mój licznik też nie powinien być bezczynny. Samolub ze mnie, ale co się nie robi, by ochłodzić nieco "gorącą atmosferę" jaka z licznych wątków zionie. Życzę dobrej nocy, choć ja jeszcze mam małą ale przyjemną robotkę i pewnie położę się spać jutro.
|