Przez cały czas stąpam ścieżynką wytyczoną przez grudniową konferencję, wyciągam z mojego księgozbiorku interesujące publikacje. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się, że będzie tego aż tak dużo. Dziś dosłownie pochłonęłam niezmiernie interesującą książeczkę "Znikające domy O architekturze obszaru Poraż, Mokre, Morochów, Niebieszczany W obiektywie i opowieści" wydaną w ramach projektu "Mieszkać twórczo..." przeprowadzonego przez Stowarzyszenie na Rzecz Odnowy i Współistnienia Kultur "Sałasz". Prawdę powiedziawszy zaciekawiło mnie samo stowarzyszenie, niewiele o nim wiem, szukałam informacji w internecie, przeczytałam rozdzialik w tej publikacji ale nadal ów Twór wydaje mi się dość zagadkowy. W naszym bieszczadzkim, dość rozplotkowanym światku o nim jest cicho, mimo to, że działają dość prężnie. Cieszę się, że także postawili na edukacje młodzieży i dzieci i na uwrażliwienie ich na naszą wspólną kulturową spuściznę. Zapoznałam się tylko z częścią wydawnictwa, to książeczki ponoć jest dołączona płytka. Niestety, nie mam jej, nie zapoznam się więc z częścią projektu w obiektywie. Muszę skoncentrować się na książeczce. Jest to typowa składanka, interesujący groch z kapustą o czym przekonacie się, gdy rzucicie okiem na spis treści. Mnie zauroczyły wspomnienia starszych mieszkańców wymienionych miejscowości, opowieści o tym jak żyło się przed laty, w jaki sposób budowano domy, bawiono się, pospołu pracowano. Te okno wiedzie w przeszłość, tę sprzed konfliktu, sprzed wojny, w świat wielokulturowej społeczności. Prawdę powiedziawszy czytając tę publikację dowiedziałam się więcej o historii regionu niż z niejednego szkolenia. Książeczka jest skromnie wydana w miękkiej okładce, znajduje się w niej niewiele czarno-białych zdjęć i wkładka z kolorowymi fotografiami. Można ją było kupić latem w informacji turystycznej w Sanoku za 10 zł.
Spis treści
Wstęp
Znikające domy...- znikający krajobraz kulturowy
Co dalej?
...Bo my szukamy osób, które mogły by na poopowiadać, jak to dawniej mieszkało się w tych starych, drewnianych domach
1. "A to bajka" - w Niebieszczanach - Rozmowa z panią Marią Gołdą Sąsiedzi "Niebiescy" Cyganie - Rozmowa z panem Bronisławem Pałysem Pan Bronek o domach "niebieskich"
2. "Ba ta joj..." - w Morochowie - Rozmowa z panią Anastazją Hryców - Rozmowa z panią Katarzyną Sencio - Rozmowa z panem Janem Kopką - Rozmowa z panem Józefem Żuratem
3. W Mokrem ..."To już po starych domach..." - Rozmowa z państwem Marią i Piotrem Sudyk - Rozmowa z panem Izydorem Maksymem - Rozmowa z panią Ewą Przybyłek - Rozmowa z panią Anną Maszluch - Rozmowa z panem Janem Kochanowskim
4. W Porażu..."Dom malutki, cieplutki był...To bajka" - Rozmowa z panią Marią Mołczan - Rozmowa z panią Janiną Szajnowską - Rozmowa z panem Eugeniuszem Paszkiewiczem - Rozmowa z panem Mikołajem Przystaszem
Etnograficzny rys architektoniczny miejscowości, których dotyczył projekt
Krótka charakterystyka miejscowości, których dotyczy projekt
Aneks. Stowarzyszenie SAŁASZ. Teatr CST
Słowniczek
Przypisy
Tytuł: "Znikające domy O architekturze obszaru Poraż, Mokre, Morochów, Niebieszczany W obiektywie i opowieści" Redakcja: Monika Serafin Wydanie: I Stron: 94 ISBN: brak Wydawca: Projekt Stowarzyszenia "Sałasz" 2010
Pamięć o bieszczadzkich i beskidzkich Cganach zanika. Szkoda, że prawie nikt tym tematem nie zajmuje się. Przepisze kilka zdań o nich z opowieści pani Marii Gołdy. str.21
"Sąsiedzi. "Niebiescy" Cyganie - A Cyganów Pani pamięta w Niebieszczanach? Ja tam pole miałam koło Cyganów, tam z dołu, z rodzinnego domu jeszcze. Tam krowę pasła koło samych Cyganów. - A jak się z nimi żyło? No, jak z Cyganami. Tam mieli takie dwie, czy trzy budki i tam leżeli, a w lecie to na polu leżeli. I co bądź ogniska robili. Oni po weselach chodzili, skrzypki mieli, i basy."
Książka jest dedykowana panu Bronkowi Pałysowi, więc postaram się przedstawić fragment Jego opowieści. str. 21-22 " [...] - A mieli jeszcze jakieś inne instrumenty oprócz skrzypiec i basów? Jakieś tamburyny, grzechotki? Nie, może gdzieś tam, ale ja tego nie wiem. Ja tam nie chodził, gdzie Cygany bawili się inne, ale na pewno te Nasze, to nie mieli tego. (...) Ta Cyganka to nic nie umiała robić, on umiał. Albo blacharzem był, albo patelnię umiał zrobić i jakieś kotły wylewali. ja wiem, po zakładach mięsnych. Oni te kotły malowali. Oni bardzo zdolni do tego byli: jakieś takie smarowanie, malowanie. (...) Cyganki to raniutko szły za jałmużną. , jak była ładna pogoda - to daleko, a jak taka zawieja - to blisko. Do sąsiada. To o pół litra mleka, o cztery ziemniaki poprosiła... Kobiety to wracały latem - trzecia, czwarta. A rano wyszła - piąta, czwarta. To ona poszła kilometry, ojej... Długo chodziła, a on tymczasem drzewa przyniósł z lasu i dzieci pilnował. Oni dzieci dużo mieli. (...) A ona chodziła i prosiła. Umiała po cygańsku i po polsku, po rusku i po polsku. Jak szła do Polaków to "Pochwalony" mówiła, a jak poszła do Rusnaków to "Sława Jezu Chryste". Po rusku i po cygańsku. Oni to dobrze nie wymawiali tego, ale jednak umieli. Dogadali się. Ona wracała, to w domu już nic nie robiła, zmęczona była. A jak dziecko małe miała, jak nie mogła zostawić na cały dzień - to nosiła to dziecko. Ona to jakoś to umiała, że to dziecko przy piersi było. A tę jałmużnę to do płachty zbierała. Oni nie robili zapasów. Drzewa na przykład. Każdy dzień - świeże.
- A co w zimie robili? Ona szła za jałmużną. A on do lasu po drzewo. Ale on to tak nie na ramieniu niósł, tylko tak na plecach. On to tak nazywał [na dzieche]. On to przyniósł tak na dwa dni. I przemęczać się nie chciał. [...] - A sąsiedzi kłócili się między sobą, z Cyganami? A to tak... To lało, to nie chciało się iść po drzewo do lasu... To do sąsiada. Ja do niego: Czyś ty mi woził drzewo?, Czyś ty mi narąbał?... - A kiedy Cyganie zniknęli z Niebieszczan? A... Niemiec to Niemiec. Ich ścigał strasznie. To żydów i Cyganów. Ale trochę się ich utrzymało u dobrych ludzi. [...] *** Pan Bronek - o domach "niebieskich".
- A czym się różniły chaty cygańskie od domów mieszkańców Nibieszczan, na przykład od domu pana Bronka? Bardzo marne były. My mieli kryte słomą. To dwa rodzaje były krycia: na snopki i plaskacze. U mnie i tak, i tak było. a oni. Tam coś blachy z wiadra, deska, kawałek blachy, kawałek gumy... A u gospodarzy słoma. A dachówka. To wtedy, za mojej pamięci to dwa numery pod dachówką było w Niebieszczanach. I jeden cały pod blachą. Drogo to, a tu było biednie. - A czym się różniły te dwa sposoby robienia dachów? Jeden był robiony w tzw. snopki. I były drążki. I to było wiązane powiąsłami do tych...dwa, trzy snopki wiązano. I to było grubo tej słomy. A jak drugi się robił - musiały być łaty z desek. I była słoma kładziona. , ale kłosami w dół. Ten dach był słabszy, ale ładniejszy. I tak, biedniejsze, kryli tymi plaskotami, a te bogatsze snopkami. A kiedy taki nowy dom pobudowali, chodzono po wsi. I każdy dał. Snopki. To już było w modzie. W zimie ciepło, a pod blachą, eternitem - zimno jak diabli. W lecie chłód, no a blacha się zaraz spiecze i zaraz w ogniu. Miał tu ule taki w lecie z Zagórza, wynajął od Nadleśnictwa plac i koło wody postawił swoją pasiekę. "Dlaczego ty te ule słomą kryjesz?" - "No bo słoma jest lepsza". I wiedział, że pod blachą to te pszczoły rozpieką się - jak w ogniu."
|