Polskie "Fargo" twórcy jednego z najlepszych polskich filmów ostatnich lat
Grażyna Bochenek, Polskie Radio Rzeszów
Seks, pieniądze, gorzała czyli nie-romantyczna nie-komedia Wojciecha Smarzowskiego.
Jak mówią członkowie ekipy, rytm pracy na planie wyznacza błoto, którego wszędzie jest dużo i które w niebywały sposób łączy filmowców. Na czym ten proces polega dokładnie - tego nikt zdradzić nie chce, ale faktem jest, że i wokół stodoły we wsi Ropki, i w obejściu wynajętego od gospodarza Stanisława Tyki domu w Hańczowej błota nie brakuje.
W Beskidzie Niskim ekipa pracuje od 7 października. Codziennie jej poczynania śledzą okoliczni mieszkańcy - w ciągu dnia głównie dzieci, po południu i wieczorem nie brakuje też dorosłych. Panowie włączają się nawet do pomocy - w ostatni weekend wspólnie z obsługą techniczną próbowali złożyć motor, który dzień wcześniej musiał zostać rozebrany. Udało się i motor zagrał w kolejnej scenie.
Scenariusz "Domu złego" powstał około dziesięciu lat temu, Wojciech Smarzowski napisał go wspólnie z Łukaszem Kośmickim. Producenci wyrażali zainteresowanie, ale żaden się nie zdecydował na wyłożenie pieniędzy, tak więc tekst swoje musiał w szufladzie przeleżeć. Ostatecznie fundusze dała spółka "Film it" i sprawa nabrała rozpędu.
Akcja dzieje się w Bieszczadach, a wydarzenie będziemy obserwować na dwóch przeplatających się płaszczyznach czasowych. Pierwsza to jesień 1978 roku - niejaki Edward Środoń opuszcza województwo szczecińskie i przybywa w Bieszczady chcąc zacząć nowe życie. Jego historia wydaje się komiczna, ale humor stopniowo ustępuje miejsca napięciu. Suto zakrapiana alkoholem noc przynosi tragedię, którą zimą 4 lata później próbują rozwiązać milicjanci z z ekipy dochodzeniowo- śledczej pod dowództwem porucznika Mroza. Na razie kręcona jest część jesienna.
Na podstawie scenografii i kostiumów można ocenić, że doskonale oddany został klimat schyłku lat siedemdziesiątych. Bokobrody, różowa koszula i brązowe spodnie jednego z bohaterów robiły wrażenie nie tylko na mieszkańcach Hańczowej, także na dziennikarzach, którzy podczas sobotniego popołudnia mieli możliwość podglądania pracy ekipy.
W materiałach prasowych można przeczytać: "Tak, jak w »Fargo« ważne prawdy opakowane w atrakcyjną formę zainteresowały niezliczone rzesze widzów, tak i my chcemy, aby nasz film obejrzały tłumy widzów nie rezygnując z nagród na polskich i międzynarodowych festiwalach". Sam reżyser porównanie z "Fargo" nie do końca akceptuje: film Coenów zapamiętał przede wszystkim dlatego, że głównego bohatera podmieniono nieoczekiwanie na bohaterkę - u niego może być nieco podobnie.
Jaki ma być "Dom zły"? To film, gdzie "jest seks, są pieniądze, jest gorzała - czyli tak jak w życiu". Na pytanie, czy rzeczywiście zły jest dom, czy może jednak ludzie, reżyser odpowiada, że ludzie są dobrzy, ale okoliczności bardzo łatwo do zła mogą ich popchnąć.
Smarzowski mówi, że chciałby, żeby jego najnowszy film reklamowano na jeden z trzech sposobów: jako nie-komedię nie-romantyczną, komedię nie-romantyczną albo nie-komedię romantyczną. Wyjaśnia przy tym, że to projekt absolutnie masowy, śmieszny i lekki - a jak to będzie z przesłaniem - okaże się dopiero, gdy film będzie gotowy i zobaczą go widzowie. Od pamiętnego debiutu fabularnego Smarzowskiego - "Wesela" - minęło już 4 lata. Przez ten okres reżyser pracował przy serialach i przede wszystkim - próbował zrobić drugi film. Swój drugi film, bo artysta chce być wierny wyznawanej przez siebie wizji kina (odmówił zrobienia około ośmiu komedii romantycznych, z czego jest dumny, zapowiada, że jeśli się kiedyś na taką zdecyduje, to będzie się ona działa w PGRze, a bohaterowie będą chodzili w walonkach i nikt nie będzie trzeźwy).
marzowski zaprosił na plan aktorów, z którymi już pracował. Środonia gra Arkadiusz Jakubik, w rolę Dziabasa - gospodarza, u którego zatrzymuje się główny bohater, wcielił się Marian Dziędziel, jego żonę gra Kinga Preis. Aktorzy chwalą sobie pracę ze Smarzowskim. Podkreślają, że ma dobre ucho na dialogi i nie jest zafiksowany na punkcie tego, co wymyślił, siedząc przy komputerze.
Dziędzielowy Dziabas to wiejski gospodarz, który spłodził syna, wybudował dom, posadził drzewo, a po śmierci żony ożenił się powtórnie z "kobietą z knajpy". Aktor o swoim bohaterze mówi jedynie to, że nieudana była dla niego ta jesienna noc 1978 roku. Arkadiusz Jakubik swojego bohatera określa jako everymana. twierdzi, że rola nie wymagała wyjątkowej pracy, aktor nie musiał nigdzie wyjeżdżać ani zamykać się, żeby stworzyć tę postać: Środonia znalazł w swoich emocjach. Ma to i złe strony: "w swojej głowie i fizyczności zamieniłem się w Edwarda Środonia, i jestem nim od tych trzech tygodni. Najtrudniejsze sceny emocjonalnego obłędu są już za nami i czekam na koniec pierwszej części zdjęć, żeby wrócić do normalności. Moja głowa to ciągle głowa Edwarda Środonia, jest cały czas w domu złym" – tak opowiadał Arkadiusz Jakubik. Dla niego współpraca ze Smarzowskim to pierwsza okazja do zagrania pierwszej w życiu roli pierwszoplanowej. Polskie kino długo kazało mu na taką szansę czekać.
Operatorem filmu jest Krzysztof Ptak, zwolennik cyfrowego zapisu, autor pierwszego polskiego filmu nakręconego tą techniką, czyli "Pornografii" Jana Jakuba Kolskiego. Teraz też Ptak kręci przy użyciu High Definition, ale nie na taśmie, tylko na kamerze Sony z serii EX, która zapewnia zapis w systemie Full High Definition. Zdaniem operatora, nie chodzi o niższe koszty, tylko wyraz artystyczny. Po montażu obraz będzie przetransferowany na taśmę 35 mm. W przypadku "Domu złego" dwie płaszczyzny czasowe: jedna jesienna, druga zimowa - narzucają kształt wizualny filmu. Część jesienna będzie dynamiczna, pełna emocji, dużo będzie kamery z ręki, część zimowa ma być dużo bardziej statyczna, pojawi się też czarno-biały obraz z kamery milicyjnej 16 mm z wizji lokalnej, operator tej kamery - milicjant - w miarę kręcenia ma być coraz bardziej pijany, co znajdzie odzwierciedlenie w kręconym przez niego materiale filmowym. Krzysztof Ptak zapewnia, że i jemu współpraca ze Smarzowskim układa się bardzo dobrze a reżyser, który jest z wykształcenia operatorem, nie wtrąca mu się do pracy, panuje za to pełne porozumienie.
Obecne zdjęcia kończą się 31 października, a kolejny etap zdjęć planowany jest na połowę grudnia, jednak wiele zależy od tego, czy spadnie śnieg. Film ma być gotowy w 2009 roku, jego dystrybutorem jest SPI International Polska.
http://film.onet.pl/0,0,1515134,1,600,artykul.html