kati pisze:
Od kiedy pamietam zawsze bylo tak, ze ALBO Lemko, ALBO Ukrainiec. Przynajmniej tak to sie odbieralo. U moich dziadkow nie bylo takich korzeni wiec i nie bylo tradycji lemkowskich. Byly ukrainskie, chociaz nigdy nie byl to zamkniety wojujacy nacjonalizm. Zawsze bylismy uczeni czegos takiego, jak spotkanie z innym czlowiekiem i dialog.
Trudno mi czesto bylo z tym odczuciem, ze Lemkowie ze swoja wyrazna identyfikacja w jakis sposob izoluja dostep do siebie. Tak mi wczoraj przyszlo na mysl, ze chcialabym wiedziec, czy teraz tez, i czy tutaj na forum tez tak jest. Moze ja ostatnio stracilam kontakt ze srodowiskiem, moze widze w czarnych barwach? Sporo z Was tutaj jest od kilku lat, napewno swoje juz w zyciu wiecie, swoje widzieliscie. Napiszcie cos o tym, co dla mnie pozostaje jeszcze? nieznane
Z ludami nie posiadającymi własnej państwowości jest tak, że tożsamość i tradycja przechodzi przede wszystkim pokoleniowo w ramach rodziny, dlatego też aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, musiałabyś pytać każdego człowieka z osobna... Przykładowo moje pierwsze odczucie po przeczytaniu cytowanego fragmentu było: "Ale w ogóle o co chodzi!?". Tak jakby było w Twoich słowach milczące założenie, że to dziwne, że Łemkowie się "dystansują" do nacji ukraińskiej, a znowu to każe myśleć, że naturalnym byłoby się do niej poczuwać. Nie mam pojęcia, w oparciu o dzieje mojej rodziny i posiadany obecnie stan wiedzy i stan własnych emocji, dlaczego miałbym "się poczuwać" w taki sposób akurat bardziej do Ukraińców, niż do Słowaków, Polaków, Węgrów...