ha, znowu bez przesady, mazeno nie jest moja (niestety). za to...
ale od poczatku.
tlumy dawno ruszyly.
do czasow panikowirusa trek pod nange od strony rupalu (poludnia) to niemal jak w nepalu trek pod annapurne (a na baltoro pod k2 jak pod everest), autem prawie pod sama sciane mozna podjechac. od diamiru (zachodu) i rakhiotu (polnocy) takoz tlumy pedza. dzisiejsze karakorum highway to juz nie to samo kkh, ktore pamietam sprzed lat (jeszcze kilkanascie lat temu jeden moj kumpel stwierdzil, ze prawdziwy mezczyzna powinien raz w zyciu przejechac kkh; obecnie to zaden poblem, zerknijcie na zdjecia na guglu - piekna asflatowo-betonowa droga, galerie, tunele, nawet pasy i slupki na asfalcie). nawet teraz z pewnoscia ruch tam jest, bo pakistan wpuszcza turystow.
ja kkh pamietam w ten desen (obecnie ten most nie istnieje, a ponad tym miejscem stoi piekna, nowoczesna i kilka razy wieksza stalowa konstrukcja):
dolina diamir byla moim pierwszym wyjazdem do azji (w zimie 1996/7). wtedy niewiele luda wiedzialo, gdzie ta nanga w ogole, o grani mazeno nawet nie slyszeli. na powyzszym zdjeciu scotta (w poscie taska) po prawej stronie od grani mazeno, na prawo od wyraznej przeleczy (tez mazeno) widac wierzcholek nangi i sciane rupal z profilu - to najwyzsza sciana na swiecie, ma 4500m wysokosci, diamir jest druga, ma 4200m. sama gran mazeno to wspinaczkowe idee fix niejednego (u nas m.in. kurtyki), ostatecznie zrobiona przez niemlody zespol ricka allena i sandy allana (10 kilometrow grani zajelo im 18 dni, w 2012). mi tez sie podobala o wiele bardziej niz nanga, ale to juz nie moja liga, moglem ino pomarzyc (nizej moje foto z doliny diamiru, sam szczyt nangi jest na lewym brzegu kadru):
pozniejsze moje zainteresowania wysokogorskie (zarowno wspinaczkowe, jak i - glownie - turystyczne) wyewoluowaly z himalajow (glownie tych nepalskich) w strone o wiele bardziej dzikiego karakorum, a jeszcze pozniej w pamir. chyba rzutem na tasme, ubieglego roku udalo mi sie z kumplem zrobic dziewiczy szczyt w pamirze muzkolskim, niewysoki, bo nieco ponad 5,5 tysiaca, ale zawsze to dziewica, wiec rzeczywiscie mam "swoja gore", o te:
co prawda jest tam jeszcze troche niezdobytych pieciotysiecznikow i nawet szescio-, ale generalnie pamir niestety tez zaczyna byc popularny (sam jak debil onegdaj sie do tego przyczynialem), wiec coraz bardziej ciagnie mnie w pustynie, ino mi granice na wschod pozamykali. jeszcze bardziej dziki jest kunlun (kto bez guglowania wie, gdzie to?), ale problem z kosztami dotarcia (m.in. bardzo droga biurokracja). przy czym jestem juz w tym wieku, ze coraz bardziej wole wygrzewac kosci w slonku, niz mrozic w sniegu i lodzie, choc jeszcze na razie czesciej zdarza mi sie ten snieg i lod.
no i juz macie morde mazeniaka.
mozna kopac w kostke, jak ktory zauwazy spiacego przy dogasajacym ognisku gdzies w krzokach niskiego czy gdzie indziej.
ha, ale zem zlazl z tematu w oftopy.
ale moze wybaczycie, bo to tak troche w ramach dygresyjek, troche w ramach odtrutki na nadmiar niusow o kowidzie, wypi*rdalajacych babsztylach, vateuszach, donaldach i kaczorach, a troche w ramach autolanserki. a co.