Sercu bliski Beskid Niski

Forum portalu www.beskid-niski.pl
Dzisiaj jest 18-04-2024 04:35

Strefa czasowa UTC+01:00




Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 10 ] 
Autor Wiadomość
Post: 14-03-2012 21:17 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21-09-2004 09:16
Posty: 211
Lokalizacja: Chorzów
W związku z różnymi górskimi przypadkami, które miały miejsce tej zimy chciałam opublikować relację z pewnego turystycznego przejścia przez Beskid Niski - trochę "ku przestrodze", a mianowicie jak warunki mogą czasem zaskoczyć i dać mocno w tyłek nawet w niewysokich górach.

Niektórzy już może czytali ta relację na forum bieszczadzkim, samo przejście miało miejsce w roku 2006.

Zdjęć niestety nie ma żadnych, warunków nie było :(

To o czym chcę napisać zdarzyło się niemal równe 6 lat temu w Beskidzie Niskim, w lutym 2006.
Prowadziłam w Beskidzie Niskim tygodniowy obóz szkoleniowy dla uczestników kursu przewodnickiego "Harnasi". Uczestników było 10, połowa dziewczyn połowa facetów, dodatkowo jako walet mój 14-letni wtedy syn - Maciek.

Trasy nie były długie - maksimum po około 5 godz. czasu letniego dziennie, było dość sporo śniegu więc chodziło się raczej powoli, poza tym mieliśmy dość ciężkie plecaki z rzeczami na tydzień.
Spaliśmy w schroniskach, chatkach i agroturystykach, kolejno wg planu w Kotani, w Hucie Polańskiej, w Chyrowej, w Zyndranowej, Jaśliskach (2 noce), Zawadce Rymanowskiej i w Dukli.

Zaczęło się od tego że przyjechaliśmy w sobotę z zapasami do poniedziałku, spaliśmy z soboty na niedzielę w Kotani, kolejny nocleg w Hucie Polańskiej, tam na wieczór zamówiliśmy sobie obiad. Niestety w poniedziałek nie udało się nam kupić chleba tylko wieczorem w Olchowcu jakieś wafle i już w ogóle nie mieliśmy chleba a i reszty jedzonka też niewiele.
W poniedziałek około 21 dotarliśmy do schroniska do Hyrowej, tam wieczorem gospodarz zaproponował nam pierogi, więc chętnie zjedliśmy.
Późno w nocy z poniedziałku na wtorek dojechał z domu kolejny kolega i dowiózł jeden bochenek, zjedliśmy go rano ale na 12 osób to nie było za wiele.
Sklep w Hyrowej był nieczynny, ale liczyliśmy na to że najpóźniej po południu dotrzemy do drogi Dukla - Tylawa i tam w Tylawie coś kupimy.

Na trasę wyruszyliśmy około południa, bo jeszcze wcześniej zwiedzaliśmy cerkiew. Zresztą planowana trasa nie była długa - około 3,5 godz. czasu letniego czerwonym szlakiem do pustelni św. Jana z Dukli.
Pierwszą godzinę szło się fajnie, śniegu było do połowy łydki. miejscami mniej, grupa była silna i zwarta, ale tak około godz. 13 zaczęło sypać jak z poprutej pierzyny. Szliśmy w lesie, nie wiało mocno ale śniegu było coraz więcej, po kolana, po uda, po tak zwane "klejnoty rodowe".
Panowie (pięciu silnych chłopa) na przemian przecierali, ale szło się fatalnie. Jeszcze akurat przecinaliśmy w poprzek bardzo długi i stromy stok, wprawdzie w lesie ale dosłownie bałam się czy nie zejdzie jakaś lawina, bo aż słychać było takie "stękanie".
Do pustelni dotarliśmy po 8 godzinach mordęgi w tym śniegu, około 20. Wszystko było pozamykane, można było skryć się pod daszkiem, ale robiło się coraz bardziej zimno i wiało jak skurczybyk.

Jak wyszliśmy na szosę, którą do pustelni dojeżdżają autobusy (od głównej drogi Dukla-Barwinek) okazało się że miejscami są na niej zaspy wyżej wspominanych klejnotów. 1,5 km do głównej drogi szliśmy dosłownie godzinę przebijając się przez zaspy.
Na głównej drodze byliśmy już po 21.
Międzynarodowa droga była na szczęście przejeżdżona przez pługi ale oczywiście ostatni autobus dawno odjechał i trzeba było iść pieszo ok 6 km szosą do Tylawy, gdzie odgałęzia się boczna droga do Zyndranowej, a stamtąd jeszcze kolejnych około 8 km do chatki w Zyndranowej. Pierwotny plan dojścia do chatki był inny (mieliśmy podjechać do Barwinka i iść przez góry), ale ze względu na te opady śniegu już dawno został zarzucony.

Cały czas mieliśmy łączność telefoniczną z kolegą z SKPB Rzeszów, który czekał na nas w chatce i palił w piecu. Szczególnie to marzenie o ciepłym piecu dodawało nam sił.
Tak poza tym to wszyscy byliśmy już bardzo bardzo głodni bo zjedliśmy rano tylko po 2 kromki (więcej chleba nie było) a potem tylko jakieś słodycze.

Udało mi się zastopować tira, który podwiózł mnie i mojego Maćka około 4 km, reszta szła ten odcinek pieszo a potem jeszcze 2 km podwiozły nas wszystkich 2 samochody osobowe (jak myśmy się tam zmieścili ?).
W Tylawie była nawet czynna knajpa ale nie było w niej zupełnie nic do jedzenia, nawet żadnych herbatników, napiliśmy się tylko ciepłej herbaty, ale bez cukru, bo cukru nie było.

W kazdym razie była już godz. 23 a przed nami jeszcze 7-8 km drogi po zaspach, ale przynajmniej ogrzaliśmy się solidnie i z 40 min. odpoczęli.
Dalszych 3 km poszło nam szybko i sprawnie, szosa nie była zawiana śniegiem bo prowadziła w lesie, tak ze nawet idąc śpiewaliśmy sobie.
Jednak po godzinie takiego marszu Maciek powiedział że jest mu z głodu słabo i nie może dalej iść. Akurat wychodziliśmy na otwartą przestrzeń zaczynało wiać a na szosie były znowu zaspy, ale była budka przystanku PKS, wiec schowaliśmy się w tej budce aby otworzyć czekoladę.

No i akurat wtedy zobaczyliśmy światła samochodu, więc wyskoczyli na drogę aby go za wszelką ceną zastopować.

Okazało się że był to gazik Straży Granicznej. Panowie strażnicy byli niesamowicie zdziwieni jak nas zobaczyli (zwłaszcza ze niespodziewanie z budki wyskoczyła taka banda) A jak się i jeszcze się dowiedzieli dokąd chcemy dość to usiłowali nas od tego odwieść, no ale dokąd mieliśmy pójść ?.
Chatkę znali dobrze i w końcu obiecali ze nas podwiozą. Najpierw kobiety i dzieci, więc załadowały się wszystkie kobiety i Maciek, faceci szli dalej pieszo.
Ale ujechaliśmy może 4 może 5 km i znów na szosie zaczęły się zaspy takie po pas, gazik już dalej nie mógł przejechać.
Do chatki było jeszcze około 1,5 - 2 km, na szczęście bokiem szosy nie było tak zawiane i dało się jakoś iść.
Panowie strażnicy byli jeszcze tak grzeczni że wrócili się po naszych chłopaków i ich też dowieźli w to samo miejsce.

Do chatki dotarliśmy około godz. 2.30. Było na szczęście bardzo ciepło (kolega z SKPB Rzeszów w końcu palił w tym piecu od dobrych 8 godzin)
Większość była bardziej głodna niż śpiąca zabrali się więc do gotowania pulpy.
Ja byłam bardziej śpiąca niż głodna, więc padłam natychmiast, tak jak stałam, zdjęłam tylko buty. O 4.30 mnie obudzili, że jest gotowa pulpa i żeby jeść, ale o tej porze nie chciało mi się specjalnie jeść.

Spaliśmy do 12 w południe kolejnego dnia. Okazało się ze na śniadanie mamy tylko kilka wafli, 1 puszkę tuńczyka, pół kostki masła i pół kilo cukru i nic ponadto. Zjedliśmy więc po waflu z tuńczykiem i masło z cukrem.
Ale do sklepu było już tylko 8 km a szosa nawet została w międzyczasie przetarta, więc poszliśmy żwawo, zwiedzili po drodze muzeum w Zyndranowej, potem w sklepie w Tylawie wreszcie zrobili porządne zakupy i około 17 autobusem dojechali do kolejnego miasta noclegu to jest Jaślisk.

Jak mi potem kursanci mówili, był to najbardziej szkoleniowy z obozów kursowych ;)


Na górę
Post: 19-03-2012 10:37 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05-11-2009 09:22
Posty: 262
Lokalizacja: Uście Gorlickie
Znam tą trasę z wycieczek rowerowych w sezonie letnim. Szczęście że się nikomu nic nie stało. Takie wycieczki zapadają w pamięć.

_________________
Drzewo jest mocą, która powoli wznosi się ku niebu- Antoine de Saint-Exupéry Dębowy Jar


Na górę
Post: 06-05-2012 03:11 
Offline

Rejestracja: 06-05-2012 01:09
Posty: 2
Witam ponownie
co to są kapuściane góry
a/ góry byle jakie
b/ góry "zielone"
c/ góry nie warte zwiedzania (wędrowania)
Myślę że nic z tych rzeczy
Beskid Niski jest wyjątkowy. W magazynie "n.p.m." był kiedyś artykuł poświęcony zupełnie innym górom w którym we wstępie napisano coś takiego (luźny cytat) : " gdziekolwiek jesteś nie ważne jakie to będą góry rozmowa i tak zawsze skończy się na Beskidzie Niskim"
Tak warto zawsze do niego wracać. Jest magiczny, wyjątkowy i koniecznie należy tam być.
Od dwudziestu paru lat mieszkam pod Krosnem i mam do BN "rzut suchym beretem". Złaziłem go tam i z powrotem (sam, z żoną, z dziećmi).


Na górę
Post: 06-05-2012 09:38 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14-04-2012 22:44
Posty: 316
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski
Tak, masz rację @faściu - Beskid Niski, po którym "chodzę " już od przeszło 40 lat (?!), zawsze urzekał mnie swym pięknem i tajemniczością i choć mieszkam daleko od niego (przeszło 400 km) - zawsze chętnie tu wracam :-)

_________________
"... Jeszcze nie czas swe marzenia do walizek kłaść,
jeszcze nie czas, by piosenki nasze śpiewał tylko wiatr..."


Na górę
Post: 10-05-2012 18:18 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21-09-2004 09:16
Posty: 211
Lokalizacja: Chorzów
Ależ potraktujcie moją relację z przymrużeniem oka ;)

Wracam wielokrotnie w Beskid Niski i są to jedne z moich ulubionych gór (chociaż nie jedyne ulubione, bo mam takich wiele).

W tej relacji chciałam opisać jak to w górach pozornie niskich i nietrudnych (za takie Beskid Niski bywa czasem uważany przez osoby, które mało go znają) też można jak to się mówi "dostać solidnie w tyłek".

Tego, że coś się komuś stanie ani przez chwilę się nie obawiałam, wszystko było pod kontrolą. Przecież w każdej chwili, szczególnie po wyjściu na drogę do Barwinka można było przerwać wycieczkę i przeczekać do rana w czynnej całą noc knajpie.
Jednak bardzo zależało nam na dotarcie do wyznaczonego na ten dzień celu, ponieważ kolega na nas czekał.

Poza tym na kursie przewodników studenckich celowe jest zapoznanie kursantów z trudniejszymi warunkami pogodowymi, w końcu w górach nie zawsze bywa piękna pogoda :)
Wszyscy kursanci (a większość z nich jest już od kilku lat przewodnikami beskidzkimi) mówili że ten wyjazd był dla nich najbardziej "szkoleniowy" w trakcie całego kursu.

Basia


Na górę
Post: 02-09-2012 14:57 
Offline

Rejestracja: 31-08-2012 20:59
Posty: 343
Basiu,

mnie też zdawało się ongiś, że po Beskidach można sobie chodzić zimą techniką mielenia śniegu, jak dziarscy łagiernicy do roboty przy wyrębie kołymskiej tajgi - zmieniając się na prowadzeniu.

Aż do czasu, gdy drogę z Gorca (z zaprzyjaźnionej chatki) do Turbacza mieliliśmy z kumplem przez 11 godzin, miejscami w śniegu po pas. Trasę znaliśmy niby na pamięć, w lecie to było dla nas około 2 godzin, ale w zadymce parę razy byliśmy bliscy pobłądzenia i szliśmy po prostu tam, gdzie kompas wskazywał. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia parę lat, obydwaj wysportowani i 'wychodzeni', wyekwipowani tak dobrze, jak to było możliwe na lata 80', sowieckie kurtki puchowe, itd. Następnego ranka strach mnie oblatywał na myśl o zejściu przedeptaną drogą do Kowańca.

Od tej pory _nigdy_ nie łażę po Beskidach w zimie 'na piechotę'. Z Kanady przywiozłem sobie wojskowe rakiety.


Na górę
Post: 22-10-2012 09:34 
Offline

Rejestracja: 24-10-2011 09:21
Posty: 4
Nigdy nie chodzilem z baba - przewodnikiem, chyba mialem racje. Moj Boze: cyt "Jednak bardzo zależało nam na dotarcie do wyznaczonego na ten dzień celu, ponieważ kolega na nas czekał." Jakiez to kobiece... Moglo o Was byc glosno. Mieliscie cholernie duzo szczescia. Uwielbiam ekstremalne przedsiewziecia, ale az ciarki chodza po grzbiecie, kiedy czyta sie takie sprawozdania. Pozdrawiam.


Na górę
Post: 22-10-2012 10:11 
Offline

Rejestracja: 25-06-2007 07:08
Posty: 479
Lokalizacja: z Beskidu Niskiego
Basiu - gdy będziesz jeszcze raz miała szansę na wycieczkę w takich warunkach to daj znać! Z przyjemnością bym się wybrał.

_________________
Kto mówi prawdę, ten niepokój wszczyna.

Cyprian Kamil Norwid


Na górę
Post: 22-10-2012 12:08 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14-04-2012 22:44
Posty: 316
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski
Ja też się piszę na taką eskapadę ! Nie zapomnij o mnie, pozdrawiam :-)

_________________
"... Jeszcze nie czas swe marzenia do walizek kłaść,
jeszcze nie czas, by piosenki nasze śpiewał tylko wiatr..."


Na górę
Post: 22-10-2012 17:49 
Offline

Rejestracja: 25-04-2009 07:26
Posty: 1249
Pawlow pisze:
Nigdy nie chodzilem z baba - przewodnikiem, chyba mialem racje. Moj Boze: cyt "Jednak bardzo zależało nam na dotarcie do wyznaczonego na ten dzień celu, ponieważ kolega na nas czekał." Jakiez to kobiece... Moglo o Was byc glosno. Mieliscie cholernie duzo szczescia. ...

IMHO trochę za bardzo tragizujesz...


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 10 ] 

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza Zespół Olympus.pl