Postanowiłem wrzucić tu informacje o niezwykłych (przynajmniej dla mnie) wydarzeniach, które rozegrały się w nocy z 9 na 10 lipca b.r. podczas mojej wędrówki po Beskidzie Niskim. Być może po lekturze tej opowieści na ustach niektórych z Was pojawią się wyrozumiałe uśmieszki, ale ja do dziś nie jestem w stanie sobie wyjaśnić tego, co się mi wtedy przydarzyło. A było to tak...
W lipcu b.r. pojechałem wraz z dwójką moich znajomych (płci pięknej
) na turystyczną wyprawę w Beskid Niski. Trasa miała być 6-dniowa, start w Gorlicach, meta w Komańczy. Jeden z noclegów zaplanowałem pod namiotem. Po 2 dniach wędrówki nasza grupa stopniała o jedną osobę - koleżance nawaliło ścięgno i postanowiła zostać w gospodarstwie agroturystycznym w Krempnej, gdzie nocowaliśmy i po paru dniach wracać stamtąd do Wrocławia. Odtąd wędrowałem już tylko w towarzystwie drugiej znajomej. 9 lipca we dwójkę dotarliśmy do chatki studenckiej w Zyndranowej, niepodal Przełęczy Dukielskiej. Po noclegu, rankiem 10 lipca, ruszyliśmy w drogę. Tego właśnie dnia nocleg miał wypadać pod namiotem - na polu namiotowym w Jasielu. Od rana padało. Deszcz przemienił się w ulewę. Byliśmy oboje kompletnie przemoczeni. Po południu deszcz ustał. Przed godz. 17 dotarliśmy do Jasiela.
Jasiel jest doliną, w której kiedyś była wieś o tej samej nazwie. Z wsi pozostały ruiny dwóch domów, kilka przydrożnych kapliczek, cmentarz z kwaterą żołnierzy radzieckich poległych w 1944 r. i 2 pomniki: kurierów karpackich i WOP-istów. Przez Jasiel przechodzi niebieski szlak turystyczny, biegnący granicą państwa, tj. grzbietem Beskidu Niskiego. Schodzi on w rejonie Jasiela w ową dolinę, by zaraz za nią ponownie wspiąć się na górski grzbiet. Planując wyprawę w BN, zauważyłem w Jasielu znaczek oznaczający pole namiotowe. Idealne miejsce na nocleg! Napotkany dzień wcześniej turysta - Andrzej - powiedział nam, że jest to pole bezpłatne. Najbliższa zamieszkana wieś znajdowała się ok. 8-10 km na północ od Jasiela.
Ok. godz. 17 rozbiliśmy namiot. Po przebraniu się w suche rzeczy i paru innych czynnościach położyliśmy sie w śpiworach (było dość wilgotno i chłód dawał się we znaki). Ja czytałem sobie jeszcze informacje z przewodnika po BN nt. Jasiela. Wiedziałem, że walczono tam w 1944 r. podczas operacji dukielsko-preszowskiej, o czym świadczyła kwatera żołnierzy radzieckich, którą minęliśmy w drodze na pole namiotowe. Znacznie później dowiedziałem się też, że podczas I wojny światowej walczono zawzięcie o jeden ze szczytów górujących nad doliną. Jednakże w tamtej chwili przeczytałem w przewodniku informację o tym, że 20 III 1946 r. banderowcy wzięli w Jasielu do niewoli 94 żołnierzy WOP, których następnie rozstrzelali (z wyjątkiem dwóch, którym udało się zbiec). Pomnik im poświęcony znajdował się ok. 100 metrów od miejsca, gdzie rozbiliśmy namiot, po drugiej stronie potoku Jasiołka.
Leżeliśmy sobie w śpiworach, więcej milcząc niż rozmawiając, aż zaczął zapadać zmierzch i w namiocie zaczęło się robić ciemno. Prawdopodobnie gdzieś między godz. 19 a 20 zasnąłem.
Obudził mnie niesamowity hałas. O płótno namiotu tłukł niemiłosiernie deszcz, a hałas ten uniemożliwiał zaśnięcie. Obudziła się też moja współtowarzyszka.
W kompletnych ciemnościach po omacku odnalazłem komórkę. Po naciśnięciu jakiegoś przycisku wyświetliła się godzina - 23.42. Po jakimś czasie deszcz przestał tłuc o "dach" i z powrotem zasnąłem.
Obudził mnie ponownie hałas. Tym razem nie był to odgłos deszczu tłukącego o tropik namiotu, a wiatr. Ale jaki! Zdarzało mi się wielokrotnie nocować pod namiotem, ale nigdy wiatr nie targał tropikiem z taką siłą jak wtedy. Myślałem, że może zaraz wyskoczą "szpilki" i trzeba będzie je z powrotem umocować, bo jak znowu zacznie padać, to obudzimy się w "basenie". Postanowiłem, że odszukam czołówkę i pójdę sprawdzić stan "szpilek", gdy wiatr stracił na sile. I wtedy ja i współtowarzyszka usłyszeliśmy nowy odgłos dochodzący z zewnątrz. Brzmi on mi w uszach do dziś. Był to odgłos kogoś stąpającego powoli po trawie i chodzącego dookoła namiotu...
Te ciche odgłosy kroków trwały przez jakiś czas. Doszedłem w końcu do wniosku, że może to po prostu jakieś zwierzę - np. lis. Wyszedłem z namiotu i obszedłem go z zapaloną czołówką. Nie znalazłem nic. Wróciłem do namiotu i spałem do rana. Odgłos kroków nie powtórzył się więcej...
Łatwo jest mówić, że nie wierzy się w duchy, gdy siedzi się w ciepłym pokoju przed komputerkiem, ale wtedy - z dala od osad ludzkich, w opuszczonej wsi, w miejscu w którym podczas I i II wojny światowej oraz potem ginęli ludzie, znacznie łatwiej było uwierzyć w nadprzyrodzone zjawiska. Może istotnie dookoła namiotu krążył lis, który czmychnął na pierwszy odgłos mojego wychodzenia z namiotu. A może jednak to nie był lis...
PS 1 Peter Haining, Leksykon duchów, Warszawa 1990 r., hasło: "ŻOŁNIERZE WIDMA" (s.361-362):
"Relacje o żołnierzach widmach powtarzają się od najdawniejszych czasów, co jest zrozumiałe wobec straszliwych rzezi, do jakich dochodzi podczas wojen. Najstarsze legendy tego rodzaju wywodzą się ze starożytnej Asyrii, gdzie widmowi wojownicy atakowali ponoć pustynne miasta; najnowsze zaś z Wietnamu, gdzie w 1971 roku grupa żołnierzy amerykańskich usłyszała obok siebie kroki plutonu żołnierzy widm. Podobno w Glastonbury w hrabstwie Somerset w Anglii - tu według legendy odkryto ongiś grób króla Artura i królowej Guinevere - można niekiedy usłyszeć nocą chrzęst zbroi widmowych rycerzy; w rejonie Marston Moor zaś, gdzie w 1644 roku armia purytańska pokonała stronników Karola I, od wielu lat widuje się żołnierzy w ubiorach z czasów wojny domowej. Najwięcej opowieści o żołnierzach widmach powstało w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej. Interesujący wybór tych opowieści zawierają tomy War and the Weird (1919) Forbesa Phillipsa i R. Thurstona Hopkinsa oraz Strange Mysteries of Time and Space (1958) Harolda T. Wilkinsa."
PS 2 Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że na cmentarzu w Jasielu polegli czerwonoarmiści spoczywają w 70 zbiorowych mogiłach - to chyba świadczy o tym, że spoczywa ich tam co najmniej parę setek, jeśli nie tysięcy...
PS 3 Obszerny opis lipcowej wypawy w Beskid Niski znajduje się na blogu mojej znajomej, która towarzyszyła mi do Komańczy -
http://ala1987.blog.onet.pl/2,ID2306198 ... index.html