tak wyzej pisalem
obracam sie w lewo i widze to
wiec
a jakze i owszem
to-to
nota bene mialem w tym miejscu wtedy fajna akcje
byla to zima taka prawdziwa
w nowicy tej nocy temperatura spadla do cos ok. -40C
przyjechalem se wieczorem do bielicznej zakladajac nowy slad w dziewiczym, miejscami niemal polmetrowym sniegu na drodze spod tartaku
auto wysoko zawieszone wiec se moglem, choc nawet nim latwo nie bylo, ale jakby co to wyciagarke mam
wskoczylem w spiworek i kimam se
rano sie budze, przekrecam kluczyk w stacyjce... cisza
aku mam takie, ze kiedys po paru dniach stania na ok. -30C mrozie probowalem odpalac - rozrusznik krecil jak wariat przez dobre pol godziny zanim sie aku wystrzelal z voltow
nie odpalilem wowczas, bo po prostu paliwo sie zglucilo - parafina zatkala przewody, koniec koncow auto musialo odstac do jako takiej odwilzy, zeby parafina sie znowu rozpuscila
ale tym razem rozrusznik nawet nie drgnal
nawet regler nie stuknal
wiec se mysle grubo
jak moj nie zakrecil to traktory w izbach tez nie odpala
nagle olsnienie
podnioslem maske, odpialem kleme, zalozylem znowu
odpalam od strzala
(tym razem chyba za krotko, zeby paliwo zdazylo zamarznac)
a co bylo
wieczorem z przekreconym kluczykiem w stacyjce klikalem zamkiem centralnym
i zablokowalem se niechcacy obwod prundu rozruchowego nie wiedzac o tym
a ze niespecjalnie wyznaje sie na tych elektronikach nawet tak prymitywnych jak w moim staruszku
i nie bardzo wiem jak resetowac z kluczyka
to zrobilem to, co informatyk z dowcipu robi
wysiasc i wsiac jeszcze raz
to dziala hehe