Sercu bliski Beskid Niski

Forum portalu www.beskid-niski.pl
Dzisiaj jest 27-04-2024 16:10

Strefa czasowa UTC+01:00





Nowy temat  Ten temat jest zamknięty. Nie można w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 3 ] 
Autor Wiadomość
Post: 01-01-2011 13:51 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10-11-2010 09:26
Posty: 1007
Lokalizacja: Bieszczady
Kilka książek poświęconych konfliktowi ukraińsko-polskiemu

"Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945 O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA"



IPN wydaje ciekawą serię "Studia i materiały", która jest poświęcona także naszemu regionowi. Tom 12 "Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945 O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacii przez OUN i UPA" opracowana przez Romualda Niedzielko przedstawia rejestr "aktów pomocy humanitarnej, jakiej ze strony niektórych Ukraińców doznała polska ludność Kresów Wschodnich poddana eksterminacji przez ukraińskich nacjonalistów w latach czterdziestych XX wieku". To fragment wstępu. W czasie badań okazało się jak niewiele wiemy o kresowych zbrodniach, osobach pomordowanych i o tych, którzy narażając własne usiłowali ratować inne ludzkie życie.
Spis treści
Wstęp
1. Województwo wołyńskie
2. Województwo poleskie
3. Województwo tarnopolskie
4. Województwo lwowskie
5. Województwo stanisławowskie
6. Województwo rzeszowskie
7. Województwo lubelskie
Aneks: Polacy - z pomocą Ukraińcom
Wykaz skrótów
Bibliografia
Indeks osób

/b]Tytuł: "Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945 O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA"
Opracowanie: Romuald Niedzielko
Wydanie: I
Stron: 222
ISBN: 978-83-60464-61-8
Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej
Warszawa 2007[b]

Rozdział "Województwo Rzeszowskie" str. 188

"Powiat Leski

Baligród, gmina Baligród - wieś licząca ok. 1700 mieszkańców, zamieszkana w większości przez Żydów, a także Polaków i Ukraińców.
6 sierpnia 1944 r. oddział UPA urządził obławę na Polaków wychodzących z kościoła oraz tych, którzy schowali się w domach. Rozstrzelano ponad 40 osób. Ksiądz Józef Miezin ocalał dzięki temu, że wstawił się za nim miejscowy ksiądz grekokatolicki, Ukrainiec Oleńko. Adwokat Stanisław Śmietana ocalał dzięki pomocy miejscowych Ukraińców, którzy ukryli go u siebie.
Źródło: ks. W. Piętowski "Stosunki polko-ukraińskie...", str. 222

Krzywe, gmina Zatwarnica - wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 980 mieszkańców.
W 1943 r. Ukraińcy Grzegorz I Anna Miśko oraz ich teściowa za ukrywanie Polaków zostali zamordowani przez UPA.
Źródło:H. Komański, M. Seredyński, "Powiat Lesko, cz.3 "Na rubieży" 1998, nr 29, str. 22; J. Pawłusiewicz "Na dnie jeziora", Warszawa 1981, s. 306

Ropienka, gmina Ropienka - wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 1100 mieszkańców.
Rodzina Ukraińca Jarosława Andrucha z Ropienki w 1944 r. przechowywała Polaka Mieczysława Kolora.
Źródło: Relacja Jarosława Andrrucha, [w.] 1947. "Propamiatna knyha ..." str. 429

Tworylne, gmina Lutowiska - wieś zamieszkana w zdecydowanej większości przez Ukraińców, w której żyły 2 rodziny polskie, licząca ponad 900 mieszkańców.
18 stycznia 1945 r. banderowcy zamordowali Marię Kucharz z dwojgiem dzieci. Wcześniej ukrywali się oni u rodziny ukraińskiej Gałuszków. "Za ukrywanie Lachów" również Gałuszkowie (4 osoby) stracili życie.
Źródło: H. Komański, M. Serdeyński, "Powiat Lesko, cz.3, "Na rubieży" 1998, nr.29, s.33

Wołkowyja, gmina Wołkowyja - wieś z przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 560 mieszkańców.
W 1943 r. sekretarz gminy Wołkowyji, Władymir, podczas jednego ze zebrań sołtysów, polecił zorganizowanie w każdej wsi odpowiedniej bojówki, gotowej w każdej chwili do "wyrżnięcia Polaków co do nogi". Sołtys wsi Bukowiec potępił ten apel.
Źródło: ks. W. Piętowski "Stosunki polsko-ukraińskie...", str. 234

Zawóz, gmina Wołkowyja - wieś z przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 600 mieszkańców.
W 1945 r. Ukrainiec polecił swojej żonie Polce, by opuściła dom i skryła się w lesie. Następnego dnia wróciła i natknęła się w domu na zwłoki syna. Służył on w UPA o otrzymał on rozkaz zamordowania matki. Prawdopodobnie zabił go ojciec. Po pewnym czasie ojca znaleziono powieszonego, z kartką na piersi " Za zdradę Ukrainy".
Źródło: Relacja Antoniego Matuszewskiego [w.] Z. Ziembolewski "W morzu nienawiści. O takich, którzy nie przestali być ludźmi" Krosno 2001, str. 103-107"


"W kręgu "Łun w Bieszczadach". Szkice z najnowszej historii Bieszczad"
Grzegorz Motyka


Chciałam przedstawić Wam wydaną w ubiegłym roku wyjątkowo ciekawą książkę poświęconą historii Bieszczadów. Jest to zbiór szkiców jednego z najbardziej kontrowersyjnych historyków, często posądzanego o pro ukraińskość Grzegorza Motyki "W kręgu "Łun w Bieszczadach Szkice z najnowszej historii polskich Bieszczad ". Kim jest autor? Na pewno jednym z najlepszych polskich historyków zajmujących się trudnymi, do dnia dzisiejszego bolesnymi zagadnieniami związanymi z "wojną domową", która rozegrała się na naszych, kresowych terenach w latach 1942-1947. Jedynym w miarę obiektywnym, niezaangażowanym emocjonalnie w konflikt, takim który w "Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie w Polsce 1942-1947", "Panach i rezunach", "Działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii" stara się dotrzeć do jądra konfliktu. "W kręgu "Łun w Bieszczadach" wpisuje się w tę konwencję. Autor bowiem usiłuje rozwiązać kilka zagadek, rozwiać parę mitów dotyczących naszego regionu. Szczególnie jest to widoczne w trzech szkicach: " Łuny w Bieszczadach Jana Gerharda, a prawda historyczna", "Obraz Ukraińca w literaturze polskiej", "Tajemnica śmierci generała Waltera". Jeden z rozdziałów poświęcony jest postaci o której już dyskutowaliśmy w tym wątku czyli Żubrydowi "Antoni Żubryd - bieszczadzki ogień". Nie jestem historykiem ale mam pewne wątpliwości jeżeli chodzi o przedstawienie przebiegu tragedii, która rozegrała się w Serednim. Autor w szkicu "Ślady pazurów. Działalność Ukraińskiej Ukraińskiej Armii i jej likwidacja w Bieszczadach" pisze: " W Serednim Małym pod Otrytem zamordowano kilka polskich rodzin, m.in.: Radwańskich, Cichońskich, Skowrońskich i Jastrzębskich. W sumie zamordowano około 30 osób". Niewątpliwie powołuje sie na pamiętniki pułkownika Pawłusiewicza "Na dnie jeziora". Karolina Smoleńska wraz z Mężem starali się na własną rękę wyjaśnić okoliczności tego dramatu. Według słów osób pamiętających to zdarzenie miało zostać zamordowanych 8 osób i 8 osób spoczywa na cmentarzu. Bardzo ciekawy jest rozdział dedektywistyczny "Kryptonim "Bieszczady". Zabójstwo Jana Gerharda". Oprócz tego możemy czegoś dowiedzieć się o historii współczesnej w szkicach "Zamiast wstępu:Od Wołynia do akcji Wisła" i "Zamiast zakończenia: Czy akcja "Wisła" była konieczna? Przymusowe wysiedlenia, a likwidacja OUN i UPA".
Moim zdaniem jest to lektura obowiązkowa dla przewodników beskidzkich. Mini kompendium wiedzy o niektórych bieszczadzkich mitach.
Polecam też artykuł Grzegorza Motyki poświęcony innemu mitowi: ukraińskiej partyzantce nazywanej czasami ukraińską AK.
http://www.wprost.pl/ar/14101/Ukrainska-Armia-Krajowa/

Tytuł: "W kręgu "Łun w Bieszczadach". Szkice z najnowszej historii Bieszczad"
Autor: Grzegorz Motyka
Wydanie: I
Stron: 188
ISBN: 978-83-7399-340-2
Wydawnictwo:Oficyna Wydawnicza "Rytm"
Warszawa 2009
http://www.rytm-wydawnictwo.pl

Spis treści
Zamiast wstępu: Od Wołynia do akcji "Wisła"
"Łuny w Bieszczadach" Jana Gerharda a prawda historyczna
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej
Ślady pazurów. Działalność Ukraińskiej Powstańczej Armii i jej likwidacja w Bieszczadach
Antoni Żubryd - bieszczadzki "Ogień"
Tajemnica śmierci generała "Waltera"
Kryptonim "Bieszczady". Zabójstwo Jana Gerharda
Zamiast zakończenia: Czy akcja "Wisła" była konieczna? Przymusowe wysiedlenia a likwidacja OUN i UPA
Indeks nazwisk i pseudonimów

Na forach górskich kilkakrotnie rozmawialiśmy o Żubrydzie. Jaj zwykle chciałabym przedstawić mały fragment książki. Wybrałam kilkanaście zdań kończących artykuł " Antoni Żubryd - bieszczadzki "Ogień" str. 120-121 poświęconych Żubrydowcom i "czarnej legendzie" Majora.
"[...] Jakkolwiek było, śmierć Żubryda oznaczała kres działalności oddziału. Większość partyzantów zrezygnowała z prowadzenia dalszej walki, część ujawniła się, korzystając z amnestii ogłoszonej w 1947 r. Niektórzy, np. Franciszek Mandzelewski i por. Tadeusz Puchacz, wyjechali na Ziemie Odzyskane. Funkcjonariusze bezpieczeństwa prowadzili jednak dalej śledztwo. W 1950 r. przeprowadzili serię aresztowań byłych członków placówki w Mrzygłodzie, aresztowano m.in. wówczas Franciszka Mandzelewskiego i Bronisława Bodziaka (obu skazano na karę śmierci, zamienioną następnie na wieloletnie więzienie. Jeszcze w 1964 r. został aresztowany na Ziemiach Odzyskanych por. Tadeusz Lipski vel Puchacz i skazany na 10 lat więzienia. "Na wszelki wypadek" SB inwigilowało byłych "Żubrydowców" aż do lat osiemdziesiątych.
Z akt IPN wynika, iż funkcjonariuszom UB udało się zabić 23 i aresztować 115 partyzantów Żubryda. Schwytano również 38 współpracowników zgrupowania. Z możliwości ujawnienia się skorzystały 174 osoby związane z oddziałem. W wyniku akcji partyzantów śmierć miało ponieść: 17 funkcjonariuszy UB, 7 milicjantów, 11 żołnierzy WP, pięciu czerwonoarmistów, pięciu aktywistów PPR i PPS, cztery osoby podejrzane o współpracę z UB, sołtys, wreszcie osiemnastu cywilów "z tego połowa narodowości ukraińskiej". Inne dane podał gen. Pożoga, według którego "oddział Żubryda liczył 265 ludzi i na swoim koncie zapisał 57 zabójstw, 29 postrzeleń, 40 rozbrojeń, 85 napadów rabunkowych i 55 zamachów".
28 czerwca 1994 r. sąd w Rzeszowie uznał, że Żubryd działał na rzecz niepodległej Polski. Do dziś jednak wiele osób sprzeciwia się jego pełnej rehabilitacji. Niejedna z akcji oddziału faktycznie budzi wątpliwości moralne i wymaga pełnego wyjaśnienia (szczególnie zabójstwo), ale podobne emocje wywołuje próba oceny działalności innych dowódców antykomunistycznej partyzantki na Lubelszczyźnie, Białostocczyźnie czy Podhalu. Nie jest też z pewnością czymś zdrożnym, iż Żubryd był synem szkolnego woźnego, ani to, że jego zgrupowanie było raczej "konspiracją podoficerów" niż - jak to było w wypadku AK - przedwojennych oficerów.
Być może niechęć do Żubryda wywołuje jego praca w sanockim UB. Zdaniem niektórych nawet ucieczka do podziemia była ubecką prowokacją, mającą na celu rozpracowanie środowisk niepodległościowych. Jednak Żubryd nie był jedynym "żołnierzem wyklętym", który przeszedł podobną drogę. Dobrym przykładem jest tu działający na Podhalu Józef Kuraś "Ogień', którego biografia i akcje zbrojne budzą podobne kontrowersje. Mimo to jest traktowany jako symbol walki o wolność mieszkańców Podhala. Oddział Żybryda był najaktywniejszym polskim zgrupowaniem antykomunistycznej partyzantki w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim. Z kolei poparcie udzielane mu przez miejscową ludność dobitnie pokazuje, po czyjej stronie stały wówczas sympatie bieszczadzkich Polaków."

odpowiedź Magdy
Lucyna wspomniała powyżej o książeczce Motyki "W kręgu "Łun w Bieszczadach". Czy autor jest kontrowersyjny? Za sam tytuł artykułu, który wkleiła Lucy, wielu spaliłoby go na stosie. Jakkolwiek nie posuwałabym się do stwierdzenia, że nie ma do swojej pracy emocjonalnego stosunku, to na pewno stara się być obiektywnym. Lekkie pióro, dobry styl, a przy tym dużo informacji, które w pigule przedstawiają ten bolesny i skomplikowany temat. Facet niewątpliwie ma odwagę; wielu już doktoryzowało się, publikując przy okazji stek bzdur, które to działanie potem latami miało reperkusje w naszych głowach. Chwała mu za to.
Przyznam, że mimowolnie mnie trzęsie (odruch bezwarunkowy zupełnie) na określenie "Ukraińska Armia Krajowa". Wielu po dziś dzień uznaje ich za bohaterów i żąda rehabilitacji. Za dużo mi się w głowie kłębi przeczytanych relacji dotyczących choćby Wołynia, żeby cytowane przez autora określenie nie wywarło na mnie żadnego wrażenia. Jego książki i artykuły budzą emocje i skłaniają do samodzielnego myślenia. Podoba mi się, że Motyka taki nacisk kładzie na walkę UPA z komunizmem, pozwalając nam spojrzeć na ten ruch bardziej kompleksowo, nie tylko opierając się na powierzchownych sloganach.
Cieszy mnie, że Motyka podchodzi do tematu w taki sposób, jaki możemy zaobserwować w tym małym kompedium. Co ciekawe i paradoksalne - nie określiłabym go mianem "kontrowersyjnego", a politycznie poprawnego (sic!).

Słowem - polecam i mam w schowku w szoferce. Myślę, że jest idealna dla osób, które dopiero stykają się z tą tematyką. Lekkość (proszę brać na mnie poprawkę w umieszczaniu natężenia lekkości na kontinuum) przekazu jest siłą tej książki.

Lucy wkleiła artykuł z Wprosta. To jednak nie jeden artykuł Motyki, który jest warty polecenia:

http://www.wprost.pl/ar/14101/Ukrainska-Armia-Krajowa/
http://www.wprost.pl/ar/8971/Slowianscy ... y-Hitlera/
http://www.wprost.pl/ar/45707/UPAdek-Wolynia/
http://www.wprost.pl/ar/82604/Pierwsza- ... swiatowej/

"Wojenne losy chłopca znad Sanu"

Od pewnego czasu jestem coraz bardziej zafascynowana wspomnieniami. Staram się dotrzeć do różnego rodzaju pamiętników. Mam z tym pewne problemy. Część tych publikacji nie jest w żaden sposób reklamowana, promowana, o niektórych nie ma nawet najmniejszej wzmianki w internecie. A szkoda, pamiętniki są dla mnie oknem wiodącym do "innej rzeczywistości', do historii, źródłem nieocenionej wiedzy. Postaram się podzielić informacjami, spostrzeżeniami i opiniami o tych wspomnieniach do których dotarłam.
W jednym ze stoisk na solińskiej tamie (pierwsze od drogi, po przeciwległej stronie jest "wóz-kiosk" Jaśka Joniaka zobaczyłam niepozorną książeczkę. Nie miałam jej w swych zbiorach więc poprosiłam Pana sprzedającego pamiątki aby mi ją pokazał. Wywiązała się dziwna rozmowa, tę książeczkę dostałam w prezencie. Prawie od razu zabrałam się do czytania "Wojennych losów chłopca znad Sanu" Michała Ducia. I wspomnienia wciągnęły mnie do tego stopnia, że przeczytałam je tego samego wieczoru. Chciałam się czegoś dowiedzieć o Autorze, o tej publikacji. Niestety, nie udało mi się znaleźć nic na Jego temat. Tę książeczkę można dostać tylko w jednym znanym mi miejscu, na solińskiej tamie. Warto ją nabyć, kosztuje niewiele, około 16 zł.
Michał Duć przeżył jak wiele dzieci urodzonych przed 1939 r. koszmar. Jego losy były tragiczne, pełne przemocy i okrucieństwa. Urodził się w Bartkówce na Pogórzu Dynowskim, los rzucił Jego rodzinę na Wołyń, a następnie do Niemiec. Jako dziecko był świadkiem koszmaru, który zorganizowali Ukraińcy mieszkającym tu Polakom, cudem udało im się uciec. Potem przeżył następne tragiczne chwile, część Jego rodziny została skierowana do pracy przymusowej w gospodarstwie rolnym w Niemczech. Jako małemu dziecku nie przysługiwały Mu racje żywnościowe, przeżył tylko dlatego, że Jego Matka I Siostra dzieliły się z Nim jedzeniem. W czasie walk został bardzo poważnie ranny, stracił ręce. Mimo bardzo poważnego kalectwa, zdołał wykształcić się, został kreślarzem w sanockim Autosanie. Autor opowiada ze swadą swoje dzieje, mówi językiem bardzo prostym, trochę naiwnym co moim zdaniem podkreśla tragizm opowieści. Mi najbardziej podoba zmysł obserwacyjny Autora, kilkoma zdaniami potrafi narysować tło historyczne, oddać klimat panujący wokół. Dzięki temu z tej książeczki dowiedziałam się o konflikcie ukraińsko-polskim bardzo dużo. Czym innym jest bowiem czytanie suchych danych,a zupełnie czymś innym zapoznanie się z relacjami naocznych świadków. Równie ciekawe informacje można uzyskać o okresie powojennym. Autor m.in pracował ze Zdzisławem Beksińskim. Mnie zastanowiła opowieść pana Ducia o działalności Fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie", około 60 % funduszy zostało "przejedzone" prze owa fundacje, dla poszkodowanych pozostały grosze, a część nawet nie dostała odszkodowania za niewolniczą pracę.

Autor: Michał Duć
Tytuł: "Wojenne losy chłopca znad Sanu"
Wydanie: I
Storn: 80
ISBN: 978-83-61312-99-4
Druk: Bonus
Rzeszów 2010

"Wojenne losy chłopca znad Sanu" str. 14
"Żyliśmy z nimi bardzo dobrze prawie trzy lata, aż do czterdziestego drugiego roku - kiedy zaczęły się tworzyć bandy. To znaczy, najpierw dookoła były posterunki policji ukraińskiej. To byli ci, którzy zgłosili się na ochotnika, żeby służyć Niemcom. Z początku mordowali Żydów... Często robili sobie z tego drwiny. Słyszałem jak ludzie między sobą opowiadali. Na przykład, przyszedł Ukrainiec i chwalił się, jak to zjawił się u niego Żyd i zaoferował mu zegarki oraz jakieś tam złoto, żeby go tylko przechował, aby go Niemcy nie znaleźli. Ukrainiec relacjonował, co on na to j...twoju mat, Żydowi powiedział. A powiedział mu tak Ja cię schowam tak, że cie nikt nie znajdzie. No i wziął broń, zastrzelił Żyda, zakopał i zapewnił Teraz już nikt cię nie znajdzie Takie miał makabryczne poczucie humoru. I w pewnym momencie ludzie zaczęli mówić tak: Teraz mordują Żydów, Żydzi skończą się, żeby za Polaków nie wzięli się... No i wkrótce słowa okazały się prorocze. Słyszało się, ze tam kogoś zamordowali, to znowu gdzie indziej. a później już nocą, pojawiały się łuny na niebie. Paliły się polskie domy, polskie wioski, kolonie, na których osiedlano Polaków... Doszła kiedyś taka wiadomość, że zjechali do jednej miejscowości, Pobiedno się nazywała i nie dość, że mordowali, palili, to jeszcze ludzi łapali i do ognia wrzucali. Takie wstrząsające wiadomości docierały do nas coraz częściej.Ci co grasowali w naszej okolicy, to nie nazywali się "banderowcy", tylko "bulbowcy". Bo szef tej całej ukraińskiej bandy, to był Taras Bulba.
Nadal dobrze żyliśmy z okolicznymi Ukraińcami, nic złego nas z ich strony nie spotkało, ale zaczął narastać jakiś strach, było czuć takie napięcie. Zaczęło się od tego, ze jeśli ktoś, jakiś Polak, miał z Ukraińcem niesnaski, jakieś nieporozumienie kiedyś tam - to jechali i mordowali go, w nocy. W dzień, nie. No i później ostrzegali, że takie rodzinie, w którejś kogoś zamordowano, nie wolno pomagać, a nawet zbliżać się do niej."
"Naprzeciw nas mieszkał niejaki Ramel. To był Poleszuk, czyli Polak od lat osiadły na tamtych terenach. Był to człowiek światły, zamożny, bardzo dobry gospodarz. Hodował piękne, wspaniałe konie. One chodziły swobodnie, a jeśli weszły komuś w szkodę, to przychodził do ludzi i płacił, żeby nikt nie miał krzywdy. Zresztą Ukraińcy, jeśli ich bydło zrobiło jakieś szkody, też przychodzili, żeby jakoś sprawę polubownie załatwić. Naprawiali szkody albo przynajmniej deklarowali taką chęć, gdyż myśmy tam specjalnie nie mieli pretensji. Bo jak ktoś uczciwie podchodził do sprawy, to i człowiek mu się tym samym odwdzięcza. Wracając do tego Ramla. Dookoła działo się już niedobrze: tu spalili, tam spalili. A my tu w środku, jeszcze spokojnie. Ale coś się do nas zbliżało. Naraz, jednej nocy, Ukraińcy wpadli do Ramlów. Było ich w domu czworo: Ramlowa, Ramel, ich syn i synowa. Bo Olek, syn Ramla, jedynak, dopiero co ożenił się. złapali Olka. Przywiązali go do słupa telegraficznego, co był przy drodze. I ten słup, razem z nim, piłą rżnęli. W takich mękach chłopak konał. Starego Ramla ukrzyżowali, przybijając do desek w stodole. Zrabowali co mogli - bo to była zamożna rodzina - i odjechali pod osłoną nocy, tak jak zjawili się.
Następnego dnia przyszła do nas Ramlowa, prosić aby brat wziął kolegę i pomógł jej pogrzebać męża i syna oraz ukryć pozostałe rzeczy, których nie zdążyli zrabować. Oni tam poszli, a oni myśmy obserwowali z okna. Było dobrze widać, bo to równina.Mama zerkała co chwilę. Naraz od Stydnina jedzie kilka furmanek. Jadą bandziory ze śpiewem, z harmoszką. Zajeżdżają na podwórko Ramlów. No i teraz będzie tragedia - obawiamy się. Jak złapią mojego brata Władka i jego kolegę - Sochackiego- a wiedzą przecież, że to nie domownicy - zamordują. A jak ich, to przyjdą po nas... Mama uklękła, wzięła nas dzieci, kazał nam też kleknąci zaczęła odmawiać "Pod Twoją opiekę". Modlimy się żarliwie i patrzymy co dzieje się. A tu odsuwają się "kiczki" na dachu od stodoły - takie wiązki słomy, z których było zrobione poszycie - brat wychodzi spomiędzy nich. A za nim Sochacki. Skaczą i uciekają. Ubiegli kawałek, ale któryś z bandziorów się zorientował. Ruszyli w pościg. Strzelają. Nagle pada brat. Nie wiemy czy trafiony, czy co? A jemu było źle uciekać, bo miał niewygodne buty i chciał szybko je zrzucić. Patrzymy się - zerwał i biegnie dalej. Pogonili ich jeszcze trochę, ale bezskutecznie, więc wracają. Widzimy jak Ukraińcy podchodzą do tego pastucha. Nie wiemy, o co pytają, ale możemy domyślać się. Jeśli ten Ukrainiec powiedział, że to był od nas Włodek - i Sochackiego mógł rozpoznać - to przyjdą nas zamordować, przepadło... I teraz: ani uciekać, bo jak ruch zrobi się, to zauważa i sprowokujemy ich "wizytę", ani nie ma gdzie schować się... Czekamy na rozwój wydarzeń. Ale oni odeszli od pastucha i poszli z powrotem do zabudowań Ramla. Przez dłuższy czas nic nie dzieje się. Naraz wychodzi dwóch z karabinem. Idą prosto do nas. Matko Boska! Idą nas zamordować! Zdrętwieliśmy."


Na górę
 
Post: 01-01-2011 14:00 
Offline
Moderator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14-10-2005 15:43
Posty: 1693
Lokalizacja: Biecz
Co to ma wspólnego z Beskidem Niskim?

_________________
Na cmentarzu czujesz, że żyjesz
http://www.youtube.com/watch?v=dbP1e4Sw ... re=related


Na górę
 
Post: 01-01-2011 14:02 
Offline
Administrator
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18-09-2004 19:47
Posty: 2028
Lokalizacja: Rabka
To nie jest forum historyczne, tylko poddział historyczny forum Beskidu Niskiego.
Proszę się trzymać tematyki forum.

Zamykam, temat zniknie za trzy dni.

_________________
"Nasze piwo jest zdrowe".
Browar Grybow.


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Ten temat jest zamknięty. Nie można w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 3 ] 

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 210 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza Zespół Olympus.pl