Nudno coś ostatnio na forum, najaktywniej w wątkach niewiele mających z turystyką więc postanowiłem wrzucić krótką relację z mojego pożegnania zimy w BN - może to zachęci innych do publikowania choć krótkich opisów swoich tras - nie wierzę by nikt z Was nigdzie się nie ruszał (z tych co mają możliwość w BN).Obrazków nie będzie - po prostu nie chce mi się wklejać miniatur - ale będzie link do galerii
http://picasaweb.google.pl/Dlugi0/PozegnanieZimyWBN#No dobra jeden na smaczek
:
Plan wpadł do głowy jak przeglądnąłem zdjęcia Filipsa z jego ferii w BN ale to było 2 tyg. temu gdy śnieg był zmrożony. Start miał być w Barwinku, gdzie miałem się dostać autobusem. Ze względu na to że nie wiedziałem jaki jest aktualny stan na szlaku (a w mojej okolicy śnieg już zniknął) zmieniam miejsce startu i "zmuszam" żonę by wywiozła mnie rano do Lipowca - dzięki temu oszczędzam i parę km i trochę czasu (a żona zyskuje święty spokój ode mnie na cały dzień
)
W Lipowcu mija mnie para turystów z plecakami - zamieniamy tylko zdawkowe "cześć" co mi całkiem wystarcza, szczególnie po tym co przeżyłem na jesieni w Bieszczadach - horror. Oni idą w stronę Czeremchy a ja ruszam żółtym "gminnym" szlakiem na Kamień. Już przy wejściu w las pierwszy postój - robi się ciężko, na polach śniegu mało co a w lesie po kolana. Jednak mimo to przy słupku 136 melduję się przed czasem - a raczej gdzieś w jego pobliżu bo ze względu na warstwę śniegu w ogóle nie mogę go zlokalizować, więc śniegu jest ponad pół metra
. Całe szczęście że pod spodem zmrożony a z góry mokry więc się głęboko nie zapadam. Pewnie dzięki numerowi moich butów - rakiet nie potrzebuję
Po drodze widzę też efekty powstania nowej gminy - oznakowanie szlaków już się zmieniło. Tu muszę podjąć ostateczną decyzję - pchać się w lewo czy prawo. W prawo była wersja awaryjna, jakbym widział że zupełnie jest ciężko to poszedł bym na Barwinek, a może Zyndranową? Kusi mnie jednak czystość nieskalanego niczyimi śladami śniegu w kierunku Jasiela. Po odpoczynku
decyduję się w lewo, choć widzę że moje marzenia o bezśnieżnych łąkach Kopriwnicznej tym razem się nie spełnią. Za to pogoda jak marzenia, dawno takiej nie miałem
Do cmentarzy "dolatuję" dość szybko, choć jak zwykle wiatr na grani między cmentarzami mało mnie nie zdmuchnął.
Za cmentarzami tak jak Filips pisał na którymś z kolei słupku 133 leży sobie spokojnie 5szt nabojów z 37r. Szeroki Jasiennik daje mi też popalić, ale drugi dłuższy postój dopiero na 130 - spieszę się jak tylko mogę bo chciałbym pooglądać cmentarze łemkowskie w Jasielu, Rudawce i obu Wolach. Przy okazji rozmyślam nad określeniem "połemkowski" które to zostało uznane jako niewłaściwe, doszedłem do wniosków że ono doskonale określa cmentarz - w końcu przecież tylko tyle tam po Łemkach zostało.
Przy zejściu do Jasiela mogę pozwolić sobie na dłuższy popas - siadam na mostku i przy wtórze szmerów Jasiołki przekąszam co nieco. Jest 12.15 a autobus mam dopiero o 16.13, 2/3 trasy za mną więc będę miał dużo czasu na zwiedzanie cmentarzy. Ten drugi w Jasielu ( a raczej jego ogrodzenie) widzę już z mostku - w lecie tyle razy szedłem i nie widziałem. Próbuję później szukać Sladów tego w Rudawce ale niestety nie udaje mi się. Za to również czas tym razem pozwolił mi na poszukiwania cerkiewiska i cmentarza w Woli Wyżnej, tym bardziej że zaraz po opuszczeniu lasu przed W. Wyżną śnieg można było zobaczyć tylko gdzieniegdzie - a jeszcze 2-3godziny temu przebijałem się przez śnieg po jaja - jak to ktoś tu niedawno określił
Po dowleczeniu się do Woli Niżnej i krótkim odpoczynku ruszam jeszcze obfocić cerkiew a tym razem mam szczęście bo jest otwarta - trwają jakieś prace przy inst. elektrycznej. Jako że czas jeszcze to ruszam na poszukiwania cmentarza i po krótkiej chwili również go znajduję, więc plan wycieczki zrealizowany w 90%
Później to już powrót na przystanek, godzina w autobusie i jeszcze 2km i zmęczony ale zadowolony ląduję w domu